Zwłaszcza tych, co wrzeszczą ile sił w małych płuckach.
Pańcia też się rozdarła, że chyba w Otwocku było ją słychać. Miętówka skapitulowała po krótkiej ucieczce, porzucając prezent za progiem tarasu. Cud, że pańcia w pogoni nie nadepnęła!
Ponieważ pańcio oczywiście zdobywał dziewiętnasty puchar Polski, na pomoc została wezwana sąsiadka i wiewiórek odjechał do znanego już państwu, dobrze ukrytego Azylu w Lasach Miejskich.
Przy okazji panie zobaczyły maleńką sarenkę, liska i oryginalnie umaszczonego dziczka.
A wracając do wiewiórek – chyba za dużo orzeszków. Bo nie dość, że zbudowały sobie gniazdo tuż nad wejściem z tarasu do domu, to jeszcze najwyraźniej mają za dużo potomstwa.
Bo jednak pańcia podejrzewa, że nawet Miętówka aż tak wysoko nie wchodzi i wiewiórczątko zostało wyrzucone…
Wiewiórek prześliczny, a jaka stopa!
A Miętówka czy aby nie nadwyrężyła wiewiórka?
One te łapki mają ogólnie przesłodkie. Krwi nie było, ale czy w środku wszystko ok, to cholera wie.
Taki śliczny prezent a Ty narzekasz 😉 Nigdy nie widziałam malutkiego wiewióra, a dzięki Miętówce mam okazję. Same pozytywy.