Sobota
ZPa – Kochanie, umyj jutro klosze od kinkietów.
ZPo (ze zdumienia się zapowietrza) – Zaś że co…? Klosze…?
ZPa – Zaś. KLOSZE. Wiesz, mamy w salonie cztery kinkiety i jeden w przedpokoju i trzeba im umyć klosze.
ZPo (popada w stupor) – Ale, że jak…?
ZPa (niewzruszona) – Jak chcesz. Zdejmij i umyj bo ja w niedzielę idę do pracy.
ZPo (zamyśla się poważnie)
Niedziela
ZPa wraca z pracy. Z pociągu wysyła esemesa -„Klosze umyłeś?”
ZPo – „oczywiście. Tylko uważaj…”
ZPa dociera do domu.
No cóż, umył, czy nie umył, w każdym razie klosze są czyste i nawet pachną cytrynowym nabłyszczaczem…
I to mi się podoba 🙂