Okropnie niewyspana, bowiem śniadania tam serwowali głównie bladym świtem, na przykład o 5 rano. Na dodatek dziwnie karmili, pomijając uroczy chatelet w Austrii w którym byli na sam koniec. Prowadzi go dwóch panów, którzy musieli uciekać z Węgier, z powodów raczej wiadomych.
Pańcia najpierw odsypiała, a teraz nagle remont ruszył z kopyta. Na górze kładą się podłogi a na zewnątrz panowie kończą układać tzw podbitkę.
Pańcia oczywiście ma trochę zdjęć, i postara się powrzucać z symbolicznym komentarzem. Od końca, jeśli Publisi to nie przeszkodzi. Bowiem najlepsze na tej wycieczce było na początku. Na końcu był Zell am See. Znany z różnych rzeczy, min z Sisi
Publisia pamięta, że pańcia najbardziej lubi fotografować domy, najlepiej stare?
Ale tego ostatniego dnia wycieczka pływała po jeziorze Zeller See…
Ostatnie zdjęcie trochę wyjaśnia, dlaczego pańcia stwierdziła, że przez ostatni rok tyle nie wypiła alkoholu, co przez ten tydzień. Mamy tu godzinę dziewiątą rano…!
Tak to jest, jak się spotka emerytów sympatycznych, rozmownych, gościnnych, towarzyskich i zabawowych…
PS – W razie wątpliwości, wyjaśniamy, że pańcia to ta emerytka w czarnym.
Jak się trafi odpowiednich emerytów, to lepiej nie trzeba.
Okoliczności bardzo korzystne.
Zazdraszczam, ma się rozumieć 🙂