…”a za rok… to śmieszne, rok? Wytrzymamy…”

Trzynastego minął rok od śmierci Gabuni.
Zmęczona, zagoniona, zakręcona, niewyspana przysiadłam na pieńku, otuliłam kurtką i zapatrzyłam się w płomyk znicza. W tamten poniedziałek w zeszłym roku było cieplej, dużo cieplej, kiedy dom żegnał małą psinkę, stałam z nią przed furtką, przytulając po raz ostatni.
Jeszcze się trzymałam, jeszcze nie płakałam, ale już nie mogłam normalnie mówić, więc tylko szeptałam jej do ucha, by spojrzała jeszcze na sosny, na brzozy przy furtce i na czeremchę obok ganku, mówiłam do nieprzytomnej psinki o miłości i pamięci.
Że zawsze będą.
Dopóki będę żyła, będę Cię kochać i pamiętać, Niuniu.
Moja mała Niuniu o chudziutkich łapkach i gładziutkim łebku.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Pańcia osobiście i oznaczony tagami . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

6 odpowiedzi na …”a za rok… to śmieszne, rok? Wytrzymamy…”

  1. ~tsultrim-morelowa pisze:

    Ale najważniejsze, że Ci się w sercu pomieści – cały czas dzieląc ją z Niunią – ta miłość dla całej reszty domowników. I pewnie nie tylko..

  2. ~Apsa pisze:

    …tak szybko odchodzą 🙁

  3. ~tinga pisze:

    Zostają wspomnienia na szczęście, lub nieszczęście…
    Gabuniu [’]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *