Tak, powiem Wam, że pańci ten remont trochę już się rzuca na psychikę. Dziś najpierw oświadczyła, że w ogóle gotować nie ma zamiaru już nigdy w życiu, co nieoczekiwanie spotkało się nawet z pewnym entuzjazmem, ale tylko Nastolatka. Najwyraźniej kuchnia pańci nie spotkała się z nastolatkowym uznaniem. Potem zaserwowała tort bezowy z przeterminowanej bezy i przeraźliwie słodkiego kremu kawowego. Na drugie danie – ciasto wegańskie, z kolei kompletnie nie słodkie. Całkiem możliwe, że po prostu zapomniała dodać cukru. Albo dodała czegoś innego. W każdym razie, pańcio był uszczęśliwiony.
Generalnie, w domu jest parę szczęśliwych istot. Lucek przede wszystkim, on jest absolutnie przekonany, że całe to zamieszanie to państwo urządzili specjalnie na jego cześć. Gania dookoła domu niczym nawiedzony kucyk, a gdy Masza schodzi na dół, to gania razem z nim. Z kolei Merit i Ramzes wyspecjalizowali się w pilnowaniu robotniczych posiłków. I wszystko im jedno, czy to kanapki czy stary pączek. No a my, jak to my. Księżniczka i synuś.
Zuza ostatnio nic nie upolowała, może poza pańciową piżamą. W gnieździe. Znaczy, w szufladzie.
Zamordowałam wszystkie twoje piżamki!
Miętówka pozazdrościła i też ruszyła na polowanie szufladowe
Z tym, że tym razem zamordowane zostały powłoczki na pościel.
Nie wiem, co będzie dalej. Abelardzik wciąż przecieka…
Pańcia kupiła mu dwa nowe pampasy, tym razem na zatrzaski, bo te rzepy to o kant Abelardowej dupki potłuc. I zapas pieluch dla niemowląt do 12 kg.
Jeden rozbrykany dzieciak (Lucyfer) i drugi siusiający staruszek.
Remont.
Zaraza.
Wczoraj na nocnym spacerze zwiewaliśmy przed dzikami.
A poza tym nic na działkach się nie dzieje…
Macie całkiem regularny Armagiedełon, ot co. Ja się mierzę tylko z trzema burymi workami na paszę bez dna, zarazą i home office i uważam, że to ponad ludzkie możliwości. Szacunek, Megano!