Najpierw pańcia dojechała na rowerze do stacji i przeżyła. Potem w eskemce panowie z bębnami silnie się pokłócili z jakimś zabłąkanym wielbicielem partii przewodniej. Potem pańcia w Alejach Ujazdowskich zawiązała znajomość z dwoma panami, z których jeden okazał się autorem esemesa w Szkle Kontaktowym, którego to esemesa pańcia doskonale pamiętała i nawet może przytoczyć ad hoc „Pochody przeminą, a pominiki zostaną.” Następnie z balkonu na Nowym Świecie flagą machał pan Roman Giertych (który od jakiegoś czasu jakoś hm, zmądrzał? W każdym razie lubię go czasem na fb poczytać) i pan Niesiołowski.
Okrzyk pańci – „Romuś, złaź i chodź z nami!!” niestey zginął w ogólnej wrzawie. Potem, ze stopni kościoła Św Krzyża, państwo znienacka zostali poblogosławieni nie tylko krzyżem, ale – uwaga – monstrancją. Pan, machający monstrancją, nie miał nawet koloratki i można by się zastanawiać, czy to nie jakieś świętokradztwo, ale pańcio słusznie zauważył, że on nie błogosławił, tylko zapewne egzorcyzmował. Żeby być egzorcystą, nie trzeba być księdzem? Może ktoś z Publisi się przypadkiem zna?…
Potem, ponieważ państwo (plus sąsiad) szli w zasadzie na czele pochodu, znaleźli sobie milutkie miejsce na trawniczku na placu Piłsudskiego i rozbili biwaczek. Trwały przemówienia, rozpoczął się koncert Big Cyca, a ludność wciąż nadchodziła. Z transparentami (Jarosław, Polskę zostaw! Kup sobie klocki Lego i zaproś Antoniego!), flagami, dziećmi, psami, rowerami, dziadkami na wózkach. Państwo w końcu wyszli, i jak dotarli do metra Świętokrzyska, a było to mniej więcej wpół do piątej – to przez Nowy Świat pochód wciąż walił.
Oczywiście, oczywiście, to na pewno, na pewno była to wciąż ta sama, złośliwa grupa, która latała dookoła, by wyglądało, że jest więcej ludzi, niż te tam trzy tysiące.
Najmocniej przepraszamy za tę odrobinę polityki, ale czasy mamy takie, że nawet pańci teraz się coraz częściej ulewa. Bo niby filozoficznie stoi na stanowisku, że wszystko mija, nawet najdłuższa żmija, ale okazuje się, że po niektórych żmijach zostają tylko popioły i zgliszcza a nas rozdziobią kruki i wrony.
A cięta jest zwłaszcza na sprawę Janowa i Puszczy Białowieskiej. Bo nawet Stare Miasto można ostatecznie odbudować, ale kuźwa, nie Puszczę.
Państwo pozdrawiają obywatelsko!
PS. Przy okazji odbyły się rozmowy na dwie głowy!
Selfie pierwsze
Zpa – Ty, czekaj, ale to ma być widać, że demonstrujemy, a nie jesteśmy na jakimś grilu…
Zpo – Yhy…
Selfie drugie
Zpo (z ciężką pretensją) – Ty, ale elkę mi zasłoniłaś!
Zpa (ze skruchą) – O, najmocniej przepraszam.
Trzeba będzie zakupić koszulki z kodem albo z orłem. Więcej psów, dzieci, wózków. I myślę hasło ” kod jest sexy”. Właśnie je wymyśliłam!:-)