…i innych wielbicielek pańcia. A raczej tego jak rozwiązuje różne problemy techniczne przy pomocy grabi, waserwagi, a najczęściej trytytek.
Pańcio kupił coś w rodzaju altanki, by składować tam różne rzeczy.Razem z Juniorem rozstawili altankę wieczorem, w nocy spadł deszcz i altanka się z jednej strony oberwała,a z drugiej załamała.
Panowie podjęli próbę ustawienia altanki na nowo, psiocząc na tandetność wykonania i stosując rozwiązania nieco nowatorskie.
Przydały się palety…
No i – oczywiście! – trytytki. Oryginalne maszty się kompletnie nie sprawdziły i trzeba było użyć materiałów zastępczych.
Zapakowaliśmy tam prawie wszystkie pudła z książkami. Lepiej by się więcej nie zawalała, ta altanka, bo czego jak czego, ale straty książek nie zniosę…
Meg, taki fajny post dla mnie, a ja dopiero teraz tu zajrzałam…
Wzruszyła mnie dedykacja, a post oczywiście jak zawsze rozbawił 🙂 🙂 🙂
Mamy w drukarni co jakiś czas problem co zrobić z paletami, na których przyjeżdża papier. Pańciowi zawsze i chętnie nimi służę, jakby znów coś konstruował, remontował i ulepszał 🙂
Uwielbiam Was czytać! 🙂
Czy Sz. P. Pancio jest rodziną mojego TŻa, i to bliską? Nie ma takiej rzeczy, której nie da się naprawić srebrną taśmą klejącą, superglu i trytkami, na poważne naprawy przyjdzie jeszcze czas! Czasami myślę, że Sąsiedzi to był rysunkowy film dokumentalny..
Pańcio nawet nie udaje, że przyjdzie czas na jakieś naprawy…