Pańcia wizytuje Ulubionego Pana Doktora z powodu nagłego wzrostu ciśnienia i wagi.
UPD (z namysłem) – Od tego leku to raczej nie, skoro bierze go pani od sześciu dni…
Pańcia (melancholijnie wpatruje się w okno z mleczną szybą) – No…
UPD – Ale, żeby od tamtego? Niby czas się jakby zgadza, ale … pierwszy raz słyszę o takim działaniu ubocznym…
Pańcia (jw.) – No… zwłaszcza, że przedtem brałam go kilka lat i nic się nie działo.
UPD (wzorem pańci zagapia się w okno) – Hm…
Chwila ciszy, intensywnie wypełnionej myśleniem UPD. Pańcia się gapi raczej bezmyślnie.
…
UPD (przysuwa się do biurka) – No cóż, jak mówię, pierwszy raz się z czymś takim spotykam, ale kiedyś musi być ten pierwszy raz.
Pańcia (odrywa się od okna i spogląda na UPD żałośnie) – Ale dlaczego to zawsze muszę być ja…?!
UPD (chrząka, nie chcąc być niegrzecznym i wyciąga klawiaturę zamierzając wypisać następną receptę) – No nic, dam pani coś na to…
Pańcia (ponuro) – ale pan pamięta, że ja dużych nie łykam…? A w ogóle, kiedy to się skończy…?
UPD (kojąco) – Spokojnie, kiedyś się skończy…
Pańcia (trzeźwo) – No, w sumie faktycznie, kiedyś na pewno. Zostawię mężowi dyspozycję, by koniecznie zaprosił pana na mój pogrzeb…
UPD (dostaje ataku kaszlu)
Droga Publisiu, na wszelki wypadek Publisię też zapraszam. Bo jakby małżonek zapomniał, to czujcie się zaproszeni i jak u siebie w grobie…
PS – Zbiorcza odpowiedź na komentarze.
Państwo są zaszczepieni na tężca a synuś na wściekliznę. Na państwie goi się jak na psie, a synuś jest kochanym popaprańcem, aktualnie zadekowanym pod łóżkiem. Ale już został ustalony kompromis – pańcio odmówił ucięcia temu łóżku nóg, ale ma przybić deski, by synuś nie mógł się tam dekować. Natomiast pańcia ma na oku śliczny domek, by synuś jednak miał dach nad głową. Jak jest w pralni, to siedzi w głębokiej misce…
Urocze…k** urocze chciałoby się rzec…:-)