ZPo – Jutro pożyczam tę rumbę, zobaczymy jak się sprawdza.
ZPa – I co koty na to.
ZPo – No, widziałem w necie, że niektóre na tym jeżdżą…
ZPa (marząco) – No… a co będzie jak wszystkie będą chciały…?
ZPo – Będą stać w kolejce, a my będziemy sprzedawać im bilety.
ZPa (wizjonersko) – Nie… Pożyczymy sześć odkurzaczy! Sześć kotów na sześciu odkurzaczach, szpica z sześciu czołgów, Genek krzyczy „odłamkowym ładuj!”, Szysza wrzeszczy „do atakuuu!”, Celina „Urraaaa!” Miętówka ostrzeliwuje z przedniego erkaemu, Dupencja rozpyla gazy bojowe, a Kocioł…
ZPo (zafascynowany, ale rzeczowy) – Nie, no tu już przesadziłaś!
ZPa (powstrzymana w rozpędzie) – Chciałam powiedzieć, że Kocioł się wywala, Blue się wywala na nich wszystkich i mamy zajebistą kraksę, karambol i ogólny koniec świata…
ZPo – A, chyba, że tak.
A tak wyglądała rzeczywistość. Rumba i ostatnie tylne nóżki ostatniego kota. (Konkretnie Szyszki)
U mnie dokładnie tak samo to wyglądało dwa lata temu 🙂 . Do dziś koty raczej schodzą rumbie z drogi. O jeżdżeniu na niej nie było i nie ma mowy! Sam odkurzacz serdecznie polecam. Pięknie zbiera kudły i piach, który koty przynoszą na łapach do domu 🙂
Na razie wahamy się między rumbą a karcherem, który sam się, za przeproszeniem, wypróżnia…
Teżet jest w szale czytania miliona opinii w necie, więc to może jeszcze potrwać.
Marzy mi się rumba, ale widząc jakie przerażenie wzbudza w kocich serduchach odkurzacz nie mam sumienia zakupić.
Ale wizja przednia 😀
Nie nie, przerażenie to nie było, raczej, powiedziałabym – niesmak i obrzydzenie i ewakuacja z godnościom, moja pani. :>