Zpo (wpatruje się w listę dostarczonych przez Auchan produktów) Płapszespo?
Zpa (rozgląda się po zawartości ośmiu pudeł) – Raz?
Zpo – Raz.
Zpa – to pewnie płatki pszenne sport – nie pytaj, też nie wiem, kupiłam dla szczurci.
Zpo (odptaszkowuje) – Bariskrętki?
Zpa – Dwa? Makaron Barilla, promocja była to kupiłam, bo ma ciekawy kształt…
Zpo (odptaszkowuje) – Szarekolarg?
Zpa – (marszczy czółko) – Szarek…?
Zpo – ..olarg.
Zpa (wali się w zmarszczone czółko) – Aaaaa…. szampon regeneracyjny z olejkiem agranowym Joanna…?
Zpo (z godnością) – Możliwe.
Zpa – Jest, ale się mu wylało. I trzy jajka są stłuczone.
Zpo – Dobra, to mam jeszcze makuk…
Zpa (coraz lepiej się bawi) – Makaron kukurydziany…?
Zpo – Somtabgold
Zpa – Tabletki do zmywarki Somat.
Zpo – I okorali.
Zpa – O. Okorali?
Zpo (odrywa wzrok od listy) – No, okorali.
Zpa (z zastanowieniem) – A to trudniejsze, czekaj… Oko Ra kojarzy mi się bardziej egipsko a li chińsko, że tak powiem.
Zpo – I co za łoś z tego kierowcy, nie masz pojęcia. Patrzę, że jedzie, to macham , no macham jak mogę, bo przecież mam psy, ale przecież mnie widział, bo nie przejechał…
Zpa – I co? Słyszałam, że coś gdzieś trąbi…
Zpo – No bo wjechał ulicę wcześniej – mimo że tabliczka wisi jakby nie było z inną nazwą, ale co mu tam i trąbi pod Mirkiem, choć na domu nie tylko inna nazwa ulicy ale i numer inny. Doszedłem do niego i mówię, że kuźwa macham mu, bo źle jedzie i pokazuję nasz dom, ale mówię, że musi wjechać od drugiej strony i tłumaczę, że musi wykręcić na rogu, bo tu się nie złamie. No to cofa i za chwilę patrzę, a debil usiłuje jednak skręcić przy cinkciarzu i urwać mu daszek od śmietnika a potem trąbi przed bramą Jadźki…
Zpa (pokłada się ze śmiechu)
Zpo (ponuro) – to jeszcze nic. Znowu do niego doszedłem i pytam, co robi, czy ten dom mu pokazywałem i te ulicę? To wiesz co on na to? Że nie mógł się złamać, więc podjechał tam gdzie mógł!
Zpa ( dłuższą chwilę kontempluje zadziwiającą logikę kierowcy) – Rozumiem, że powinniśmy się cieszyć, że nie wywalił naszych zakupów do lasu, niezłamany biedaczek.
Zpo – (z rozgoryczeniem) – Następnym razem w notatce jak dojechać dla kierowcy na zamówieniu napisze, że nie nie piszę, bo i tak tego nikt nie czyta!
Zpa – ( z politowaniem) – I kto to mówi? Tyle maili wysyłasz, których nikt nie czyta, i wciąż zdziwiony?
Zpo – No tak. To co z tym okiem ra?
Zpa (jej własne oko pada na właściwy produkt i doznaje olśnienia) Oko ra li!Okocim radler z limonką!
Dzień wcześniej
ZPa – Dziecko, co to za torba, którą mi podrzuciłeś do pralni?
Junior – A, to rzeczy, w których nie będę już chodził, wyrzuć, albo na szmaty, jak chcesz.
ZPa (wyciąga pierwszy ciuch z torby i rozkłada na łóżku)
– a ciuch wygląda tak:
[singlepic id=204 w=320 h=240 float=none]
Zpa (z kamienną twarzą) – No, za ciasna na ciebie w pasie…
O rany jakie łamańce językowe i człowiek wątpi w swoje umiejętności czytania 😉 U Was jakoś można dogłówkować, a u mnie w sklepie wszystko jest wyrobem mącznym, ciastkarskim, mlecznym, albo przetworem. I domyślaj się człowieku które to chleb, a które makaron, nie żeby mi to sen z powiek spędzało, ale czasem dobrze wiedzieć co i za ile, zwłaszcza jak kryzys nadchodzi.
aaaaaa jeszcze zapomniałam o kiecce Juniora, a może wyparłam z pamięci… 😉