15 sierpnia 1984 – znaczy, dokładnie dziesięć dni później…
[singlepic id=133 w= h= float=none]
i eee… trzydzieści lat później
[singlepic id=134 w= h= float=none]
Junior i mamunia gratulacje przyjmują do końca tygodnia…
15 sierpnia 1984 – znaczy, dokładnie dziesięć dni później…
[singlepic id=133 w= h= float=none]
i eee… trzydzieści lat później
[singlepic id=134 w= h= float=none]
Junior i mamunia gratulacje przyjmują do końca tygodnia…
widać, że 30 lat później więcej frajdy macie oboje 😉
gratuluję Juniorowi ślicznej Mamusi 🙂
Się na kolanka nie dało?
Gratuluję urodzin…obojgu… czas na wnuki…
Na kolanka??? On waży sto kilo, a osiemdziesiąt na pewno.
Co do wnuków – ekhem. Jak wiadomo, dzieci lubię pod warunkiem, że są dobrze wysmażone i najlepiej z czosnkiem.
30 lat później w końcu wyspana 🙂
Ciotka żartuje, proszę ciotki. Akurat Junior jako niemowlę i potem nieletni przedszkolak był dziecięciem idealnym, niesamowicie spokojnym i nigdy nie budzącym mamuni w dziwnych porach.
Co innego po trzydziestu latach Gabunia. Przed urlopem sypiałam mniej więcej pięć godzin na dobę. Teraz w tych pięciu godzinach Gabunia mnie budzi przynajmniej dwa razy w nocy i muszę ją znieść na dół, zaczekać aż się wysiusia, napije i wnieść z powrotem.
Dwie noce temu zarzygała łóżko i miałam dodatkowe sprzątanie.
A jaka balanga była z Kartoflem?
Nie, zdecydowanie z małym Juniorem było mniej kłopotu. Musiał mieć już 39 stopni gorączki, by zacząć marudzić, zęby też mu wyrosły bezszelestnie. Był słodki i trzeba go było wtedy zjeść… 😐
Oj tam, czasami się przydaje, na przykład dziś się przydał…
Zaprzeczacie powiedzeniu „duże dzieci, duży kłopot” 😉 Wielkie dziecko i ogromny uśmiech mamuni 😀 Gratulacje, uściski, fanfary, do wyboru i koloru!
W przypadku Juniora to powiedzenie jest prawdziwe do bólu, niestety.
Wyładniałaś 🙂
Do twarzy Wam ze sobą 🙂
Wszystkiego dobrego, piekne zdjecia:)
Malusi to i bez czosnku wszedl