Karmić, bo w dziób dać mogę dać.

Długo wiosna nie nadchodziła, zatem pańcia nie zaprzestawała karmienia skrzydlatych i ogoniastych stołowników. Karmniki były dopełniane, zanim pojawiło się dno, a orzeszki dostarczane na bieżąco. Jednak w końcu sikorki zaczęły odpuszczać, a i cieplej się zrobiło, więc przysłowiowe dno w końcu zaczęło przebijać. Niestety, chyba pańcia trochę całe towarzystwo rozpuściła, zwłaszcza te większe sztuki.

Dzięcioł swoje niezadowolenie okazał dość dobitnie…

…sugerując, że stanowczo popiera pana Zagłobę, który, jak może Publisia pamięta, nie znosił widoku pustych naczyń.

Sójki również były oburzone, ale poprzestały na oburzeniu werbalnym, natomiast wiewiórka usiłowała zjechać po lince by wyżreć resztki słonecznika, zatem pańcia zorganizowała symboliczny, letni podajnik dwóch orzeszków dziennie…

Wiecie co? Pańcia mówi, że nie znosi tego kokpitu jaki ma teraz…

Ten wpis został opublikowany w kategorii Ziemniaczane Muffinki i oznaczony tagami . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *