Otóż, pańcia kupiła zegar. A nawet trzy zegary. Jeden z odgłosami zwierzątek gospodarskich – dla Emmy. Dwa kolejne z odgłosami ptaków. Jeden jest z ptaszkami mniej więcej znanymi takim laikom jak my. Natomiast trzeci jest zadziwiający, doprawdy. Pańcia śledzi na forum miau wątek o ptaszeniu – kocha kobietki za wrzucanie cudnych zdjęć przecudnych ptaszków i w ogóle jest w szoku, jak one rozpoznają i ile w ogóle znają gatunków, pańci do tej pory nie znanych kompletnie.
Ale nawet tam, o prawie żadnym ptaszku z drugiego zegara nie czytała. Na zegarze są znane tylko dwa – bogatka i kukułka i to całe szczęście, bo inaczej w ogóle pańcia nie potrafiła by zegara ustawić. Bo nawet w necie nie ma odgłosów muchodławki rdzaworzytnej. Tak, właśnie.
Pańcio głupio pytał, czym się różni taka muchołapka… nie, muchodławka od muchołówki. I że pierwsze słyszy.
O muchołówkach coś pańcia czytała…
Niby drozd, to drozd, ale że kurylski…?
Trznadel, ok…
Ale szklarnik… i to japoński…? Skąd oni to wzięli? O_O
Zresztą, niech Publisia sama popacza.
Szczerze mówiąc, wszystkie trzy zegary pańcię rozczarowały. W sensie, że te odgłosy nie są jakoś dobrze nagrane, ani dobrane…
Od razu może zaznaczymy, że w nocy nie ćwierkają, spokojnie. Zaczynają o 7 rano, kończą o 21.
Ach, czuję się uhonorowana, ale – o wstydzie – w życiu nie słyszałam o muchodławce rdzaworzytnej :)))
A o szklarniku japońskim…?