Junior na pierwszej linii frontu.

Od czwartej rano kolejka aut do wjazdu na parking sklepu. Wózki chodziły po stówie. Insze cwaniaki usiłowały wbić do sklepu z ukradzionymi wózkami z Leroya. Do południa ludzie wykupili 3,5 tony ziemniaków, tych luzem. Te w woreczkach poszły jeszcze szybciej.
Pracownicy dostali rękawiczki, a na chwilę nawet maseczki. Na chwilę, bo przyleciał kierownik i kazał zdjąć, albowiem wśród klientów wybuchła panika. Propozycja, że to może jest jakieś wyjście z tego armagedonu, niestety nie wzbudziła u kierownictwa entuzjazmu. Za to dostali po butelce żelu antybakteryjnego. W ogóle to bardzo ciekawa rzecz, wszyscy wykupili i używają żeli antybakteryjnych.
Antybakteryjnych.
Na WIRUSA.
Czy tylko mnie się to wydaje, hm, dziwne…?
Junior jest przekonany, że ma niejednego, ale pierdylion wirusów, nie kontaktuje się z nami, chodzi w rękawiczkach i masce, a zanim zejdzie skorzystać z łazienki, wydaje okrzyki ostrzegawcze. Pańcia musi iść do pracy w zasadzie normalnie, więc nawet znalazła maskę lepszą od tych chirurgicznych, ale ma symbol FFP1, a powinna mieć 3. Cóż, lepsze to niż nic, pańcia ma nadzieję, że w skmce będzie luźno i w tramwaju też.
Niektórzy niczym się nie przejmują. Szczęśliwcy!

Stay tuned!
Będziemy wysyłać wieści z frontu.
A jak u Was, droga Publisiu? Siedzicie w domu?

Ten wpis został opublikowany w kategorii Ziemniaczane komunikaty krótkie i oznaczony tagami . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

5 odpowiedzi na Junior na pierwszej linii frontu.

  1. gossam pisze:

    Maski mozna sobie nosic, czemu nie, calkiem niezła stylóweczka. Tyle, ze to najbardziej pomaga na samopoczucie, bo żeby maska miała sens to należałoby zmieniac je co góra godzine i po każdym kontakcie z zewnętrznymi czynnikami. Z tymi zelami też trochę bez sensu a trochę z sensem, ten wirus ma otoczkę lipidową, więc wszystko, co rozpuszcza tłuszcze pomaga. Z tym, że woda z mydłem naprawdę wystarczy, byle porządnie myć ręce.
    Ja tez jutro idę do pracy. I szczerze mówiąc znacznie bardziej niż wirusa obawiam się skutków gospodarczych i ekonomicznych. Na razie nikt o tym nie myśli, bo pięknie rozgrywa się strach przed nieznanym, przed bezposrednim zagrożeniem życia nawet, jesli jest to zagrożenie przesadzone. Na razie jest #siedznadupiewdomu i zdjęcia pustych kartonów po mydle, ale naprawde groźnie zrobi sie, kiedy nie bedzie gdzie wrócić zarobic następnej pensji.

    • alma_uk pisze:

      Też najbardziej boję się skutków ekonomicznych. Zwykła, codzienna higiena- mycie rąk, ciała, nie dotykanie twarzy brudnymi rekom powinno pomóc. Unikanie tłumów tez. A co roku grypa zbiera po powikłaniach tez spore żniwo.
      Najbardziej przeraża mnie ta panika wśród ludzi. Nie bali się bycia w tłumie w sklepie? Tam dopiero ktoś mógł sprzedać im wirusa.
      Ja tam zapasy mam standardowe- na tydzien. A potem umrę z głodu. Przez ludzi.

    • megana pisze:

      Pełna zgoda…:/
      Moja robota to pikuś, ale jak firma Teżeta zbankrutuje to jesteśmy w czarnej dupie.

  2. kciuk pisze:

    Siedzę w pracy, w szpitalu, na pierwszej linii frontu :/
    Jedna z koleżanek wypadła z powodu zamknięcia żłobka a że obsady dyżurowe są jednoosobowe musimy za nią przychodzić.
    I tak dziś 12h jestem w pracy, we wtorek 12, w środę 10, w piątek 12 ..i tak do końca miesiąca. Dzień i noc do obstawienia , czyli 24h na dobę.
    Jak jeszcze ktoś wypadnie z pozostałej trzyosobowej obsady, to szpital zostaje bez diagnostyki rentgenowskiej.

  3. alma_uk pisze:

    Niedobrze. Przemęczenie nie służy odporności. Podziwiam siły medyczne. Jesteście na wagę złota w epidemii, a debile narażają Was i Nas wokół na zarażenie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *