Metro mają rozkosznie kolorowe
I chyba trochę przedpotopowe, bo jak się do niego idzie, to widać rysunki naskalne 😀
Na górze mają dworzec, podobno najładniejszy. Bo ja wiem…?
Ale schowaliśmy się tam przed deszczem i liczyliśmy baby w burkach (kilka) i dziewczątka a’la japońska kreskówka (jedna)
Taka staroświecka poczekalnia i kasy biletowe z lampami…
Trafiliśmy na jakiś port, więc wsiedliśmy na stateczek
Z którego podziwialiśmy wysepki marzeń…
A za portem był młyn. I, jak się potem okazało, najfajniejsza atrakcja w całym mieście, mianowicie kino 4D, czyli przelotem przez Finlandię. Coś fantastycznego. Śnieg na nas sypał, zimny wiatr dmuchał, suuuper! A że gdzieś w połowie się zepsuło, mogliśmy obejrzeć jeszcze raz od początku.
Reszta Helsinek next, droga Publisiu.
Zachciało mi się do Helsinek 🙂
Bo ja wiem…? Reszta kraju chyba atrakcyjniejsza. No, ale kto bogatemu zabroni?..