Wiemy, że niektórzy fatalnie znieśli widok ostrzyżonego Kryzysa. Jednakowoż pies, odkąd nie musi dźwigać na grzbiecie dodatkowych kilogramów brudnego i zdredowanego futra, czuje się jak szczeniak a w lustro nie patrzy. Po powrocie z wakacji obmacaliśmy Ramzesa. Kołtunów sporo, ale na grzbiecie futra mniej i w lepszym stanie, więc postanowiliśmy zaoszczędzić 250 polskich monet (których i tak chwilowo nie mamy) i częściowo wyczesać (pańcio) a częściowo wystrzyc (pańcia)
Nie wiem, czy powinniśmy prezentować psa po fakcie. Ramzes bardzo był zajęty obserwacją kotów, więc nic nie mówił, nawet jak pańcia robiła mu dziurki, za to okropnie się wiercił. Niech Publisia przyjmie, że fryzjerka była pijana, czy coś. Za to ogon pańcio wyczesał rewelacyjnie. W tygodniu nastąpi próba wyczesania grzbietu i tylnych porteczek.
Zmęczony, podziurawiony wilk…
Ale wciąż czujny, bowiem podstępne koty atakują ze wszech stron!
To ramzesowe same kołtuny, wycinane pojedynczo. Niech sobie Publisia wyobrazi, ile musiało zostać tego po Kryzysie, obsmyczonym maszynką…
A propos dziurek – donosimy uprzejmie, że strupki już odpadają. Zagoiło się jak na psie.