Publisia czytuje Pratchetta? Tam w którymś tomie jest sześciu staruszków, tworzących Srebrną Ordę. Jeden nawet na wózku inwalidzkim, ale walczą jakoś tak, że zawsze wychodzą zwycięsko.
Otóż u nas w domu też mamy przedstawicieli takiej Srebrnej Ordy. Ja przede wszystkim, oczywiście, ale i Abelardzik daje sobie radę, ostatnio okazało się, że siwa i stara Szysza jest kotem bojowym pełnokrwistym.
Ponieważ pańcio zamontował furtkę z drugiej strony ogrodu, byśmy nie wychodzili na drogę po której jeździ paprotka z małżonkiem, byłym rajdowcem, (każde osobnym autem, żeby nie było) by teraz wyjść, trzeba przejść przez prawie całą działkę. Nie mogliśmy tego na początku pojąć, Abelardzik posuwał się do wyjścia z szelek i powrotu do pańci, ja się oczywiście zaplątałem dookoła sosen a Filo nie czekał z kupą, tylko robił w połowie drogi. W końcu pańcio jakoś to wszystko opanował, ale nie zrezygnował z obyczajów powrotnych. Mianowicie pańcio zawsze przy furtce nas rozbierał z szelek i smyczy i każde z nas pędziło do domu samodzielnie. Poza ślepym, oczywiście. Ale od drogi było blisko, a teraz do domu trzeba przejść dużo dalej, a wilki na dodatek muszą dom obejść dookoła. No i w sobotę pańcio spuścił nas, wilki ruszyły przed siebie i trzebaż trafu, że akurat w tym czasie Szysza przemieszczała się w poprzek działki.
Szybko się przemieszczała. Ramzesowi puściły nerwy i rzucił się w pogoń. Szyszka nie wykręciła przed sosną i Ramzes ją złapał w pysk. Pańcia niosła ze spaceru suche patyki na rozpałkę, a że Ramzes wpadł jej pod nogi, bez namysłu zdzieliła go patykiem w tyłek. Pańcio złapał go za szelki i wytrząsł kota z psiego pyska, aliści tak niefortunnie, że Szysza wpadła pod pysk Kryzysowi, który – stary, nie stary, ale jeszcze jary, złapał ją i podrzucił sobie do góry. Pańcia ponownie użyła patyka, który na Kryzysa podziałał dużo skuteczniej – pewnie dlatego, że Kryzys jest ostrzyżony, Szyszka z wrażenia mu wypadła z pyska, ale znowu nie zdołała stanąć na łapach. Ramzes okazał się ciut szybszy od pańcia i już chciał się udać z Szyszą na z góry upatrzone pozycje… Szysza, jako kot bojowy walczyła w milczeniu, za to państwo w końcu rozdarli się zgodnym chórem i Ramzes, o dziwo, posłuchał. Szyszka wylądowała w końcu prawidłowo i niezwłocznie udała się do strefy Schengen, czyli do sąsiadów zachodnich.
Państwo natychmiast, oczywiście, wilki zamknęli w zagródce*, po czym pańcio zdruzgotany wygłosił mowę umoralniającą, a pańcia poleciała do sąsiadów szukać Szyszy.
Jak sobie Publisia może przypomina, u sąsiadów jest cała masa apetycznych kryjówek, szop, koksu i zakamarków, więc znaleźć tam kogokolwiek, kto nie chce być znaleziony to tak zwane senne marzenie. Rano Szyszy na śniadaniu nie było, więc państwo ustalili, że pańcia zostaje szukać i czekać – w końcu wiadomo, że w okolicy pomieszkuje kuna i dziki, a pańcio z Najmłodszym jedzie do Auschwitz**, albowiem ma już zamówione bilety.
Szyszka wróciła w poniedziałek w nocy, wesolutka jak prosię w deszcz, bynajmniej nie głodna (zeżarła tę kunę…?) a staranne obmacanie kota wykazało, że nie jest nigdzie uszkodzona.
Srebrna Orda jak nic!
*zagródka ma ze 100 m2 i dwie budy na wyposażeniu, więc nie jest to żaden karcer.
** W obecnej sytuacji politycznej wydało nam się czymś bezwzględnie koniecznym pokazanie dorastającemu dziecięciu płci męskiej prawdziwego oblicza wojny. Żeby nie było, że uwierzył ministrowi AM, że wojna to kopanie leżących, bieganie w mundurku i wołanie „jeb, jeb, jeb”, maszerowanie w koszulkach z orłem i napisem „śmierć wrogom ojczyzny” czy hejtowanie w necie. Muzeum II WŚ też byśmy chcieli, ale zdaje się, że to nie jest takie proste.
Szysza ze Srebrnej Ordy
Zawsze życzliwa…
I czego mnie budzisz, babo?
Brawo Szysza!
Jeeeżu Kolczasty, dobrze że Szyszy nic nie jest… Z jednej strony człek się chichra jak durny czytając tę scenę, z drugiej truchleje.
A z poprzedniego wpisu płakliśmy z Pawłem srogo, Kryzys wygląda jak pudel i jak szczeniak (na ostatnim zdjęciu) <3
O matko… przyznam, że ciężko mi zapałać sympatią do wilków :/
Nie najlepszy był pomysł połączenia psów stróżujących z geriatrią.
I że Kryzys dał się ponieść chwili… zdawało się, że On bardziej opanowany.
Mam nadzieję, że więcej ofiar nie będzie 🙁
Mnie też całkiem zamroziło krew w tętnicach
Biedna Szysza 🙁
Za to pożyczę sobie określenie „paprotka”- genialne w zastosowaniu. U mnie też takich dużo