Małżon pańci (z determinacją) – Potrzebuję peruki. Na Młodego nie szczekał, bo Młody ma długie, ciemne włosy, może mu się nie kojarzy. Znaczy, może z kobietą mu się kojarzą. A moje siwe może mu się źle kojarzą.
Pańcia – Proszę bardzo, używałeś już tej czarnej peruki na balandze u Grzegorza. Zaraz ją znajdę.
Małżon – To jutro zrobimy próbę. Ale powiem ci, że jak cię nie ma, to coraz lepiej nam idzie wychodzenie i spacerki.
Pańcia (taktownie) – Wiesz, dzieci zawsze lepiej się zachowują bez mamusi.
Małżon – I od trzech dni mnie nie ugryzł i jakby mniej warczy…
Pańcia (z powątpiewaniem) – To co, mam go już nie wpinać w smycz, jak wychodzę i nie zamykać w pralni?
Małżon (klęśnie w sobie) – No nie, bez przesady. Jak nie jest wpięty, to nie ma z nim rozmowy…
Pańcia (jeszcze bardziej taktownie nie wspomina o tym, że jak nie ma w domu Małża, to synuś jest w ogóle cichym, choc dość ruchliwym pieszczoszkiem.) – Nie dramatyzuj, to dobry synuś.
Małżon (ponuro) – Dobry arabski terrorysta!
Pańcia (doznaje olśnienia) – Abelard! Nazwiemy go Abelard!
Małżon (skojarzenie ma prawidłowe, więc dostaje ataku śmiechu)
Pańcia – No co, synuś też jest mądry!… I dużo bardziej śliczny!
-jak ulubiony pańciowy kabareciarz. :>
(skecz tendencyjny i zawiera brzydkie słowa)
Wstrzymuję oddech i czekam na wynik próby z peruką :-))))))