Puree ziemniaczane o tym, że synuś cofnął się w rozwoju a koty sobie rekompensują jak mogą.

Najpierw o synusiu. Otóż państwo postanowili wziąć ten Zbaraż szturmem. Założyli synusiowi kaganiec i pańcio się z nim wymiział i wydrapał po brzusiu, a potem pańcia jeszcze mu założyła szelki po Gabuni – bo poprzednie rozciągnął tak, że się stały za duże – i pańcio zabrał go na spacer.
Ojej.
Ten głupek wcale nie chciał iść, ale przynajmniej wreszcie się trochę wyprał, bo śnieg u nas znienacka po pas. Znaczy, po mój pas i po pas synusia, więc dobrze się wyczyścił, szczególnie, jak jechał po śniegu na grzbiecie. A jak wróciliśmy do domu, to już za furtką okazało się, że pańcia wypuściła z pralni tę awanturną mamusię w kaftaniku. Mamusia jak mnie zobaczyła to wszczął się tumult, śnieg tylko pryskał, ale zanim pańcia zdążyła zmienić buty by wypaść nam na pomoc, pańcio opanował sytuację i wkroczył do sieni cały ośnieżony, pod lewą pachą trzymał synusia, który tylko kaganiec miał wciąż na swoim miejscu, natomiast szelki i smycz owijały się wokół niego w malowniczych zwojach; w prawej ręce pańcio niósł mamusię w kompletnie przemoczonym kaftaniku, ale wciąż kłapiącą zębami.
Pańcia załamała ręce, odebrała od pańcia mokrych uchodźców, z trudem odplątała synusia i zmieniła mamusi kaftanik na suchy – na szczęście ten po Gabuni też na mamusię pasował.
Mamuni nic nie zaszkodziło, ale synuś traumę przeżywa do dziś. Znaczy – znowu ujada.
Calutki dzień i wieczór. Pańci powoli odrobinę nerwy puszczają, bo z dołu tego aż tak nie słychać, ale pańcia urzęduje na kompie, a synuś leży pod jej krzesłem.
I pańcia ma wrażenie, że szczeka jej do ucha.
Fakt, że pańcia odrobinę koty teraz zaniedbuje w kwestii głaskania i takich tam, poza piątkiem, ale jeden piątkowy wieczór to za mało. Gienek, Kocioł, Miętówka i Celina się przepychają, przełażą z pańci na pańcia i same już nie wiedzą, gdzie się ukokosić. (Reszta ma to w nosie – Barbuś, bo i tak anektuje pańcię w nocy, a Szyszka, bo ona ma z zasady wyjebane na wszystko.)
No to sobie odbijają.
Któryś na przykład szcza na umywalkę. Nie DO umywalki, ale na, znaczy na pańciowe kosmetyki do mycia, na szczoteczki do zębów i tak dalej.
Inny naszczał na pańciowe Polityki, co ją trochę wzburzyło i przy najbliższej okazji kupiła szczelnie zamykane plastikowe pudło i teraz tam się wrzuca wszystkie gazety, tudzież ważne i mniej ważne papierki.
A Misio jak tylko traci pańcia z oczu to pełen luz, tylko dlaczego zajmuje dwa posłanka na raz?… Terrorysta cholerny!
Niech Publisia rzuci sama okiem!

A Kocioł…? Bezczelny po prostu!

Ten wpis został opublikowany w kategorii Ziemniaczane puree i oznaczony tagami , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

5 odpowiedzi na Puree ziemniaczane o tym, że synuś cofnął się w rozwoju a koty sobie rekompensują jak mogą.

  1. Iksowa pisze:

    Kocham zwierzęta 😉
    Widzę, że rodzinka duża 😉
    Pozdrawiam Cię i twoje zwierzaczki 😉

  2. ~Kotkins pisze:

    Megana chyba trzeba o synusiu pogadać. I mu dać coś na te nerwy…

  3. ~morelowa pisze:

    Ogólnie bardzo dramatyczno-filmowa opowieść o_o
    Ci uchodźcy to mam wrażenie, wnieśli więcej zamieszania niż mieliście dotychczas. Może oni sobie rekompensują lata poniewierki, kiedy nie mieli prawa głosu?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *