Pańcio już już zaczął jeść obiad, kiedy z góry Barbarossa dał głos. A płuca ma, owszem, takie więcej operowe. Pańcio się poderwał, wyraził przekonanie, że kotecek się nudzi, zastawił okienko fotelem i poszedł na górę. Po chwili zszedł i wznowił posiłek…
ale ponieważ nie miał na talerzu niczego ciekawego z punktu widzenia normalnego kota, Barbarossa poszedł oglądać resztę parteru. Chodził, po kolei i systematycznie oglądał każdy kąŧ, robił notatki, przy kominku zaznaczył, że to niebezpieczna rzecz…
I uznał, że lepiej wrócić na górę… ale wejść z powrotem do pralni, czy nie wejść… może jednak zejdę na parter jeszcze raz?
Aże mnię trochu zirytował, bo w te, wewte, weś się pan na cóś zdecyduj, panie kocie, a nie kręcisz się pan jak wędrująca nerka! Schodzisz na dół, czy nie?
A własnie, że nie, bo se do sypialni pójdę dla odmiany…
A jak kotecek już się nachodził i został w pralni zamknięty ponownie, nie minęło dziesięć minut, jak klamka szczęknęła i Barbarossa wyjrzał na korytarz. Pańcia najpierw przywlokła z pokoju Juniora jakieś ciężkie pudła i zbudowała barykadę, a potem pańcio przy pomocy nożyczek (bo nie mógł znaleźć śrubokręta) uruchomił łazienkowy zamek w drzwiach. Rano pańcia nożyczki zamieniła na swój pilnik do paznokci i na razie system działa.
Musze powiedzieć, że Filozof jak o tym usłyszał, to stwierdził, że to pierwszy kot, który potrafi naciskać klamkę. Ciekawe, co jeszcze umie.
Na szczęście w normalnych drzwiach są klucze…
no, Barbek, gratulacje
myślałam, że tylko ja tak potrafię
Caillou