Puree ziemniaczane mistrzowskie i pucharowe czyli pańcio został podwójnym miszczem.

Otóż po pierwsze primo, drużyna pańcia zdobyła mistrzostwo WLSP.

A po drugie primo, jako najlepszy bramkarz pańcio indywidualnie dostał taki oto nieporęczny, ciężki jak cholera i wściekle błyszczący puchar, który ledwo się mieści na kominku i generalnie jest gadżetem, z którym nie do końca wiadomo co zrobić.

No, ale puchar jest puchar, mistrz to mistrz, więc pańcio wraz z drużyną solennie uczcił jedno i drugie. I, niestety, wrócił do domu, albowiem w rozgrywkach nie uczestniczy kolega Juruś, który się ogranicza wyłącznie do kibicowania, zatem pańcio nie pojechał świętować – i nocować do kolegi.
Kiedy pańcia odebrała telefon z informacją, że furtka jest złośliwa i nie chce pańcia wpuścić, pospiesznie pożegnała wszystkich internetowych współgraczy i popędziła na ratunek. Pańcio wkroczył dumny jak paw, wywijając trofeum (naprawdę nie wiemy, jakim cudem ani go nie zostawił w eskaemce, ani nie zgubił w lesie) I jak już skończył wydawać okrzyki typu „Orzeł mistrzem Warszawy!” i takie tam, postanowił iść z nami na spacer. Jak Publisi wiadomo, pańcia nie ma talentu do opieki nad chorymi, a nad pijakami tym bardziej, jednak widząc nasze zniesmaczone miny postanowiła odwieść pańcia od tego pomysłu. Pańcio bardzo się upierał, chwycił nawet Blue w objęcia, by zyskać jego poparcie, co zaskutkowało tym, że obaj się obalili na kominek. Potem pańcio postanowił udowodnić pańci, że jest zu-peł-nie trzeźwy i od kuchni do łazienki przejdzie prościutko jak po sznurku. Akurat po drodze piłem wodę, więc pierwsza próba była zupełnie nieudana; kiedy w końcu pańcio powstał, trafił do drzwi łazienki już za trzecim razem. Pańcia nie uznała zaliczenia i podjęła próbę przetransportowania pańcia na górę. Kilka z ciotek było u nas i widziało nasze schody, i pojmuje, jakie to niebezpieczne było zadanie. Ale, jak wiadomo, pijakami opiekują się wszyscy możliwi bogowie, więc oboje państwo przeżyli, po czym pańcia wróciła na dół, by umyć zęby. Tymczasem na górze pańcio postanowił zdjąć spodnie, zanim jeszcze dotarł do łóżka, co wystraszyło Mufkę, która na wszelki wypadek opuściła piętro. Pańcio się pozbierał po raz kolejny i akurat jak pańcia wbiegała do sypialni, otwierał okno, by… no w sumie to nie wiadomo, co zamierzał, twierdził, że tylko splunąć. Pańcia w końcu zapakowała pańcia do łóżka, obok umieściła miskę i udała się ponownie na parter, by uspokoić Mufkę. Psinka poirytowana oświadczyła, że dzisiaj śpi na dole na fotelu, a wróci jak pańcio przestanie się wygłupiać…
Jednak najlepszy był następny dzień – a był to poniedziałek – pańcio oczywiście udał się do pracy, wrócił z niej o 23.30 ale dzień pańciowi zrobiły opowieści tych wszystkich nieszczęśników, do których pańcio wczoraj dzwonił, kompletnie bezwiednie…

Ten wpis został opublikowany w kategorii Ziemniaczane puree i oznaczony tagami . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

1 odpowiedź na Puree ziemniaczane mistrzowskie i pucharowe czyli pańcio został podwójnym miszczem.

  1. ~Walabia pisze:

    Pańcio od dzieciństwa zdolny był, choć nie raz nie dwa zdolny inaczej 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *