Puree ziemniaczane o nadaktywnym zwolnieniu, rododendronach i nowych sportowych emocjach.

Trochu pańcia się zaniedbuje, aliści akurat w tym tygodniu zwolnienia wypadło jej kilka wizyt lekarskich, w tym takie, na które zapisała się parę lat wcześniej. No dobra, mam nie koloryzować, powiedzmy, że kilka miesięcy, tak czy siak, miło, że dożyła, czyż nie? Mniej miło, że każdy nagabnięty przez pańcię doktor przystępuje do wnikliwych badań, po czym stwierdza, że – cytuję – „Z mojej strony ja tu nic nie widzę, to może dam pani skierowanie do…”
No świetnie po prostu. Nie, żeby pańcia była stęskniona za jakąś dramatyczną diagnozą, ale jeżeli człowiek – w tym wypadku kobieta, co możliwe, że ma jakieś znaczenie – czuje się bardziej niż mocno zdechnięty, padnięty, męczy go poranne mycie zębów a po zrobieniu kawy musi odpocząć i na dodatek wciąż bolą go wszystkie stawy i mięśnie i jeszcze takie tam inne rozrywki ma… i od każdego znawcy sztuki medycznej słyszy, że wszystko jest w porządku, no to tego. W zasadzie pańcia się cieszy, że jak umrze to taka kompletnie zdrowa, ale zanim to nastąpi, jednak będzie musiała wrócić do roboty, a tego jej umysł nie ogarnia. Ostatecznie w pracy też robi sobie kawę i to nie może być koniec jej zawodowej działalności na dany dzień.
Za to nie myje w pracy zębów.
Inne badanie wykryło, że pańciowe zastawki jakoś się same nie naprawiły, ale to akurat nie tłumaczy ani stawów, ani mięśni.
Teraz pańcia musi się jakoś wedrzeć do swojego rodzinnego, by donieść wyniki ostatnich badań.
Już z własnej woli pańcia rozpoczęła uciążliwy remont paszczy.
Poza tym, udzieliła się towarzysko, a mianowicie odwiedziła ją koleżanka Aia i wszyscy mieliśmy dużo uciechy, bo Aia wygłaskała nas za wszystkie czasy, a że pańcia ją przyprowadziła i odprowadziła, to my z Mufką jeszcze mieliśmy dwa dodatkowe spacerki i to zupełnie inną trasą niż zwykle!
W sprawie rododendrona pańcia obiecuje wpis specjalny, z fotkami, ale musi z nimi jeszcze kilka dni poczekać na apogeum efektu.
No a że w pańciowych ulubionych sportach posucha to se znalazła nowy do śledzenia. Jest równie niespieszny jak snooker, ale nie wymaga takiego kombinowania… chyba…
Panowie, którzy go uprawiają są ubrani bardziej fantazyjnie, miewają pomarańczowe spodnie i niebieskie kamizelki; pańcia oczywiście znalazła sobie ulubieńca, który miał róziową bluzeczkę a spod czapeczki wystawały mu czarne loczki. Na dodatek nazywa się jak zespół z lat siedemdziesiątych, który nagrywał też w następnej dekadzie.
Loczki u facecików rozkładają pańcię na łopatki bez żadnej gry wstępnej. Może Publisi ciężko w to uwierzyć, kiedy Publisia patrzy na aktualne fotki pańcia, ale kiedyś posiadał ciemnoblond loczki, na co pańcia może przedstawić dowody i na te loczki pańcię poderwał! I na kota spod samochodu.
Taka sytuacja.
A teraz Publisia obstawia jaki sport uprawia facecik z loczkami i różową bluzeczką.
Łatwe, nie?

Ps – pańcia popełniła dramatyczny wpis o Mufce, ale chciałaby go zilustrować stosowną fotką (ot tak, na wszelki wypadek…) niestety nie może pańcia oderwać od kwestii zwożenia grabu na następne dwie zimy.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Ziemniaczane puree i oznaczony tagami , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

7 odpowiedzi na Puree ziemniaczane o nadaktywnym zwolnieniu, rododendronach i nowych sportowych emocjach.

  1. ~tsultrim-morelowa pisze:

    Ziemniak jest dowcipny, nie ma co , ale Twoje zdrowie Megana to juz jakiś dramat. Albo nie.. Bo czasem rozwiązanie jest proste. Hmm… Ale trzeba trafić na jakiegoś lekarza, który jest .. lekarzem. Osobiście stawiam na żarcie. Jestem fanatyczką uważania, że żarcie jest lekarstwem i trucizną – zależnie od tego , którego się używa i w jaki sposób. Próbowałaś posłużyć się dietetykiem ? jakimś z polecenia, nie z reklam w necie? naturopatą? Choćby dla diagnozy.
    Dawaj tę Mufę i inne rododendrony!

    • Megana pisze:

      Jako wegetarianka chyba odżywiam się nieźle – w sensie słucham organizmu.
      W każdym razie, jak porównuję co ja jem a co jedzą inni, to chyba jednak jadam dość zdrowo.
      Z ta tarczycą to racja, sprawdzę.
      Poza tym, przychodzi mi do głowy jeszcze jeden specjalista…

  2. ~Kotina pisze:

    Coś na temat diagnozowania mam do powiedzenia … 🙁 U mnie Hashimoto diagnozowali ok. 4 lat … koszmar. Za każdym razem trzeba DOBRZE sprawdzić tarczycę …… (Czarnobyl !!) i to nie tylko TSH, ale też przeciwciała tarczycowe. Sama sprawdź jakie objawy towarzyszą niedoczynności tarczycy i oceń ile z wymienionych objawów występuje u Ciebie. Jeśli co najmniej połowa, warto wg mnie, dobrze się przebadać. Może to być też anemia, ale to od razu widać po wynikach … Przedmówczyni ma też dużo racji, jesteśmy tym co jemy, dieta odpowiednia dla Ciebie, a nie dla koleżanki. Życzę zdrówka 🙂

  3. ~Carmen pisze:

    A w badaniach krwi robiłaś witaminę D? Jej niedobory są megapowszechne w naszej pełnej słońca krainie, powodując totalne zmęczenie otwieraniem oczu co rano.

    • ~tsultrim-morelowa pisze:

      O, to, to! Wit. D. Można dostać wegańską i wegetariańską.
      Wit. C – dużo!
      Wegetarianizm nie gwarantuje prawidłowego odzywiania.
      Gluten? Nie trzeba mieć celiakii żeby miec problem z nim. Zresztą podobno wszyscy mają 🙂

      • Megana pisze:

        Ja nie mam. Byłam na diecie bezglutenowej chyba ze dwa miesiące i żadnych zmian nie zanotowałam. A wszyscy piszą, że rezultaty odczuwa się już po tygodniu.

    • Megana pisze:

      Oczywiście, że mam za mało…

Skomentuj ~Carmen Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *