Puree ziemniaczane o rozczarowaniach, zadzieraniu nosa, czarnych plamach i mufkowej skoczności.

No ukochana Publisia już wie, że geriatria powiększyła się o panią Mufkę w średnim wieku. Phi, czy nam było źle w męskim towarzystwie, ja się pytam? Mufka uważa się za damę, a ponieważ pańcia sieje fotkami Mufki po całym necie, wszyscy się zachwycają a nawet ktoś określił psinkę jako „Polish Corgi”. No i się porobiło! Mufka zadziera nosa i nie chce się ze mną kolegować, zupełnie jakby mieszkała w pałacu Buckingham, a pańcia domaga się, by sąsiadka mówiła do niej per „wasza wysokość”! Tylko czekam, kiedy zacznie przemawiać po angielsku, ale pańcio mnie uspokaja, że pańcia jest za mało biegła w obcych językach.
Skończyły się mistrzostwa świata w snookerze i już od półfinałów pańcia była okropnie rozczarowana, bo nie dość, że odpadł Trump, to jeszcze, jak już prawie się pogodziła ze składem finału i kibicowała by wygrał Murphy, to oczywiście musiał wygrać Bingham. Bardzo była zła, bardzo! Pomijając takie światowe wydarzenia, na naszym lokalnym podwórku znowu nie zakwitł rododendron. Żaden, a ten najmniejszy to w ogóle wyszedł spod foliowego namiotu sąsiadów w stanie bardzo żałosnym. Natomiast ten największy, który został przesadzony na honorowe miejsce jeszcze jesienią przez Juniora, dostał poważne ostrzeżenie. I zdaje się, że tegoroczną jesienią wyleci pod płot. Tam może se nie kwitnąć do woli. Pańcia z sąsiadką pojechały do ogrodniczego sklepu, by się odkuć rododendronowo, ale ponieważ rododendronów w przyjaznych cenach nie było, zakupiły hortensje bukietowe. Pańcia obejrzała zakupy w necie i jest zachwycona. Cóż, nie raz słyszałem, jak mówi, że nie ma ręki do kwiatów, więc nie jestem jakoś hortensjowym optymistą.
Za to ma rękę do eeee… mopa. Otóż, parę dni temu pańcia wyjrzała przez okno i zobaczyła myszkującą wśród liści wiewiórkę. Liści u nas dostatek, bowiem państwo niczego nie grabią, ani nie koszą, więc jest w czym myszkować. Pańcia przyglądała się kicającemu po ziemi zwierzątku z życzliwym wyrazem na obliczu, wiewiórka dotarła pod krzak jaśminu, a pod tym krzakiem jakaś czarna plama, pieniek, czy co… na szczęście pańciowa podświadomość jest mądrzejsza od pańci i zanotowała, że to jakieś dziwne jest… bardzo dziwne, od kiedy jaśmin ma pieniek? Czarny?? I jak w pewnym momencie pieniek poruszył końcem ogona, pańcia już startowała do drzwi, po drodze łapiąc suszącego się mopa. Prawidłowo użyty mop uratował wiewiórce życie, natomiast zbezczeszczona Miętówka obraziła się i udała na koks do sąsiadów, co wyszło na jaw wieczorem, kiedy wytarzała się pańciowi na niebieskich dżinsach.
Pańcio przy pomocy Młodego i dawno nie widzianego kolegi Manola przerzucił całe drewno z jednego miejsca na drugie, albowiem ma przyjechać kolejna partia grabu. Nie wiem po co, bo kominek państwa kilka dni temu pokazał co potrafi i dymił ze wszystkich możliwych miejsc, łącznie z wyczystką, która wychodzi na zupełnie inną stronę. A przecież nie tak dawno byli panowie kominiarze, więc coś jest na rzeczy i to musi być coś poważniejszego. Tak czy siak, pańcia policzyła, że jeśli matka natura będzie się trzymać tych głupich przysłów, to znaczy:
„zimna Zośka” i „na świętej Anki zimne wieczory i ranki”
to teoretycznie, ciepłej pory roku to wychodzą dwa miesiące i sześć dni. W tym roku już dwa miesiące i trzy dni, bo jakoś u nas na Mazowszu wcale się nie ociepla.
Owszem, bzy kwitną, konwalie kwitną, pachnie ładnie, ale siedzenie z kawą na tarasie wymaga odziania się w zimową kurtkę. Przynajmniej przez pańcię, pańcio bardziej zahartowany jest.
Na koniec pańcia kazała napisać, że Mufka – poza tym, że jest nadludzkiej mądrości – to jeszcze jest skoczna niczym koty i jednym susem, bez rozbiegu, umieszcza się na oparciu fotela, pańci nad głową…

PS – wiadomość z ostatniej chwili – przestraszony duży rododendron ujawnił cztery kwiatowe pączki.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Ziemniaczane puree i oznaczony tagami , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

3 odpowiedzi na Puree ziemniaczane o rozczarowaniach, zadzieraniu nosa, czarnych plamach i mufkowej skoczności.

  1. ~Kotina pisze:

    Odkąd pamiętam mam rękę do kwiatów (to podobno po babci), w rodzinie ratuję wszystkie te biedne kwiaty, które padły lub nie rosną wystarczająco dobrze. Pochwalę się, że w 80% reanimacja się udaje 🙂
    Parę dni temu zgarnęłam (za zgodą właścicielki) kwiatki doniczkowe, w tym jeden słonecznik, wywalone z kwiaciarni. Kwiaty prawie w ogóle nie miały ziemi i były bardzo przesuszone … dzisiaj pięknie ożyły i cieszą oczy kolorami i radośnie do mnie machają listami. Jednak czasami trafiają mi się okazy nie do uratowania, kupiłam w LiDL-u daturę, ale po paru dniach pokryła się masą mszyc i żadne sposoby niszczenia gadzin nie powiodły się …
    Meg, czemu się dziwisz, że Mufka jest taka sprytna, rezolutna i cwana ? Toć to sunia, psia kobitka, a ta płeć w całym zwierzyńcu musi być … ponad przeciętność. Skoczyła na oparcie fotele, żeby być bliżej Ciebie … już Cię pokochała 🙂
    Rododendron przecie goopi nie jest i słyszał co mu groziło … 😉 Do kwiatów trzeba gadać, czasami jak do facetów, długo, wyraźnie, drukowanymi i z podkreśleniem … szczególnie do tych męskiego rodzaju …. ha, ha, ha …..

  2. ~tinga pisze:

    Biedna Miętówa, ale wiwat Pańcia z mopim refleksem 😉
    Co do kwiatków to na razie ograniczyłam się do zakupu pięknych doniczek… teraz nie ma odpowiednio cudownego wypełnienia, a raczej czasu na resztę. Poza tym mamy upał przeplatany szarugą i chłodem i nie mogę się zdecydować, czy balkoning czas zacząć, czy tez jeszcze nie…
    A Mufka jest debeściara i minę ma rewelacyjną na focie!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *