Żeby ukochana (choć przesadnie małomówna) Publisia doceniła urodę poniższego dialogu, konieczne jest wyjaśnienie.
Otóż Jędrek jest młodzieńcem, który żywi się praną i światłem słonecznym. W dni pochmurne – światłem z lodówki.
To oczywiście jest bardzo ekonomiczne, ale dla Babuni i Mamuni jednocześnie dość stresujące, choć przez sześć lat chyba trochę przywykły.
No i Jędrek ma spędzić sobotę u cioci Natalii. Ciocia Natalia, znając jędrusiową „żarłoczność”, przygotowała dla niego same smakołyki:
N. – Ugotowałam dla ciebie pomidorówkę z małymi kluseczkami, zjesz ją?
J. (z niepokojącym entuzjazmem) – Zjem!…
N. – A ziemniaczki?
J. (jw.) – Zjem!
Mama J (z wrażenia przestaje mrugać i wygląda mniej więcej tak)
N. – A marchewkę?
J. (ton niżej) – Zjem.
N. – A ciasto?
J. (bez entuzjazmu) – Zjem.
N. – A nagetki**?
J. (lekko markotnie) – Zjem…
Odwraca się do osłupiałej matki i scenicznym szeptem: Z tymi nagetkami to już chyba PRZESADZIŁEM…
* oczywiście Joanna Chmielewska.
**kawałki kurczaka w panierce, takie jak w makdonaldsie, podobno dzieci je uwielbiają.
U nas też wołoduch funkcjonuje, tylko że my wszyscy z żertych odkurzaczy. Smutne oczka wywołuje skąpo wypełniona chrupkami miseczka, ostatni kawałek czekolady itp.
A dialog boski 😀
Na fotce są oczka zszokowane…
to taki zszokowany smuteczek: już zjadłam całą czekoladę O_O 😀
Małomówna?? małomówna?? a autorka niniejszego-powyższego to niby tak rozgadana??
Fajne to dziecko 🙂
Autorka ma już sraczkę przed operacyjną.
Poza tym za dużo pracuje, kurdebele.
Jak dożyję emerytury… (rozmarza się naiwnie)
A i bym zapomniała – od dwóch miesięcy nie mam dostępu do swojego dysku!!!
Siostro, to ja tak wyglądam????
Ładnie, nie? 😀
He, he – dzień dobroci dla Cioci 😉
A zjadł cokolwiek faktycznie?
Pomidorówkę zjadł, resztę napoczął :/ Rozumiem taką skromność w domu, w końcu się nie przelewa, ale u obcych to by mógł sobie pofolgować, albo chociaż wziąć na wynos…
Na wynos, tak, należy zabierać! 🙂
Megana, gdzieżeś Ty znowu przepadła??
Wiem, wiem.. komp nie taki i inne .. ale bez przesady z tym milczeniem, co?
I w ogóle – jak zwierzyniec?