Żegnaj Mosiu.

W piątek, w moich ramionach a jednocześnie pod biurkiem pani wet, Moś zasnął.
W całym swoim niełatwym zdrowotnie życiu Moś miał masę szczęścia, kiedy na swojej drodze napotkał Alę, zwaną tu i na forum Kropkaa. Kiedy Ala go zobaczyła, siedział pod pałacykiem w Mosznej niczym obraz nędzy i rozpaczy, a kolo niego leżała kartka – „Kot chory, nie dotykać” Dobrzy ludzie więc nie dotykali, tylko litościwie rzucali mu kiełbaskę, nie zastanawiając się, dlaczego jej nie je.
Ala wbrew kartce Mosia nie tylko dotknęła ale i zabrała prosto do weta, który wyrwał mu większość zębów, podpasła i Moś, jako kot przyzwyczajony do swobody, w sierpniu 2012 roku trafił do nas.
Zęby psuły mu się dalej, zdiagnozowano w końcu plazmocytarne zapalenie dziąseł i to w postaci, która w kolejnym odwiedzanym wecie wzbudziła zawodowy podziw. Moś zęby miał usuwane jeszcze dwa razy, spędził sporo czasu w szpitalikach (w mosiowej karcie w jednej przychodni widnieje adnotacja „ Uwaga, umie otwierać klatkę!) poza tym miał wieczne problemy skórne. Kochał jak go ktoś drapał, a najlepiej wręcz orał pazurami, podejrzewaliśmy jakieś autoimmunologiczne uczulenie. Ciężko się go leczyło, bowiem miał fatalny obyczaj obsrywać się w samochodzie na rzadko i śmierdząco i to najczęściej w obie strony – w sensie do weta i z powrotem.
Każdy inaczej określał jego kolor, ja wiem, że w słońcu po prostu lśnił niczym jasny, mleczny bursztyn. Nawet, jeśli mordka Go bolała bardziej i przestawał się myć.
[singlepic id=237 w=320 h=240 float=none]
[singlepic id=236 w=320 h=240 float=none]
Mocznica zaczęła się ujawniać akurat w momencie, kiedy walczyliśmy o życie Gabuni, powinnam zapewne wcześniej coś dostrzec. Kiedy pochowaliśmy małą psinkę i trochę ochłonęłam – było za późno.

Pochowaliśmy świetlistego Mosia pod brzozą, która jesienią lśni w słońcu najdłużej ze wszystkich naszych drzew, bowiem najpóźniej gubi liście.
Piątkowe wieczory w naszym domu należą do Listy Trójki, a Moś nigdy ich nie opuszczał. Słuchał z nami leżąc na mnie, albo na Teżecie niczym mrucząca, ruchoma biszkoptowa poduszka.
Teraz u nas jest szaro – czarno – biało.
Ciocia Ala kupiła Ci od losu dwa lata życia, mam nadzieję, że to były dobre lata, że kochałeś nas tak, jak my kochaliśmy Ciebie.
Żegnaj Mosiu z Mosznej spod Opola.
[singlepic id=238 w=320 h=240 float=none]
[singlepic id=239 w=320 h=240 float=none]

Ten wpis został opublikowany w kategorii Pożegnania i oznaczony tagami . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

10 odpowiedzi na Żegnaj Mosiu.

  1. ~babajaga pisze:

    Poszedł do Gabuni, Kartofla i innych 🙁

  2. ~tsultrim-morelowa pisze:

    [*]
    Smutno.. Ale dał radę polśnić.

  3. ~Kropkaa pisze:

    Pięknie to napisałaś Meg , dzięki wielkie za wszystko, wiem, że nie zawsze było łatwo .Myślę , że Moś dużo się nacierpiał w Swoim kocim życiu , ale też miał szczęście, że spotkał Nas, ludzi którym na nim bardzo zależało, mam nadzieje, że mimo tych wszystkich cierpień przez które musiał przejść był choć trochę Szczęśliwym Kotem .
    Żegnaj piękny kocie , chcieliśmy dla Ciebie jak najlepiej …..

  4. ~Walabia pisze:

    Temu roku mówimy stanowcze NIE!

  5. ~tinga pisze:

    Żegnaj piękny rudzielcu 🙁

  6. ~Gosia pisze:

    Mośka nie dało się nie kochać…
    Śpij miziasty rudzielcu.

  7. ~JoasiaS pisze:

    Śpij Mosieńku… 🙁

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *