Puree ziemniaczane o śpiewaniu i o tym, że jak się wali to wszystko. Prawie.

… bo fok to nie dotyczy, ofc.
Czy ciotki znają niejakiego Henrego Lee? Czemu pytam? A, bo wczoraj minęły już dwa tygodnie, odkąd małej psinki nie ma z nami i pańcia zaczyna zauważać różne rzeczy. I wydawać dźwięki.
Trzeba wam wiedzieć, drogie ciotki, że jak pańcia jest sama, to bez przerwy gada, albo śpiewa. A ostatnio nic, cisza w domu była dość upiorna, zwłaszcza, że skoro Juniora nie ma, to pańcia jest sama większą część czasu.
Ale w końcu pańcia zaczęła śpiewać.
Filozof wprawdzie mówi, że sam nie wie, czy to akurat dobrze, bo pańcia kiedyś śpiewała dziarsko, marszowo, a nawet entuzjastycznie, a teraz strasznie smęci, na przykład

albo jeszcze gorzej, zero optymizmu…

a przedwczoraj, jak państwo wrócili z cmentarza, gdzie szorowali grób pańciowej Mamy i Babci, to pańcia z dużą zawziętością i ze sto razy zamordowała niejakiego Henrego Lee.
„A wicher wiaaaał, a wicheeer wyyyył!
Lalalalalala!!! Lalllalalaliiiii!!!
Kraczą wrony nad Henrym Liiii!!!*
Oesu, ja nie wiedziałem, że lalala może być tak krwiożercze i nie wiem, co ten gość zrobił pańci, ale na jego miejscu więcej bym tego nie robił, naprawdę.
No, a wczoraj pańcia rozejrzała się po nas bystrzej niż do tej pory i stwierdziła, że mamy kilka fok – foki są dobrze wypasione, lśniące i zadowolone z życia,
jedną kocicę w szczupłą, ale w normie, Celinkę,
i dwa niewyraźne chudzielce, które absolutnie nie lśnią.
Jednego od razu zapakowała do transportera i dziś już wiemy, że Moś, poza swoim stałym dramatem w paszy (bezzębnej już) ma niewydolność nerek, a co ma Sielawka, poza swoją chorą wątrobą, to się okaże, panna jedzie do weta jutro.
Na marginesie – Moś tym razem w drodze DO się wyrzygał, natomiast zesrał, za przeproszeniem, dopiero w drodze Z.
Zawsze to jakaś odmiana.
Pańcio od niedzieli twierdzi, że ma zawał, ale pobrał dla Mosia siedem kroplówek i zobaczymy co dalej.
Ale cóż – prognozy są mało optymistyczne. Co będziemy Publisi szklić. A zwłaszcza ciotce Kropcee.
Eh.

*

– odradza się oglądanie obrazków, są idiotycznie dosłowne.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Ziemniaczane puree i oznaczony tagami , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

9 odpowiedzi na Puree ziemniaczane o śpiewaniu i o tym, że jak się wali to wszystko. Prawie.

  1. ~tinga pisze:

    Do krwiożerczych 'lala’ polecamy Millhaven, no i będzie ciotka miała większy wybór ofiar 😉
    Lubimy to: https://www.youtube.com/watch?v=5DNzX-f8awE z nawet niegłupimi obrazkami dla odmiany.
    Kciuki za Matowego Mosia i Szorstką Sielawkę!

  2. ~tsultrim-morelowa pisze:

    No, żesz… Pańcia nigdy nie jest sama w domu przecież! Sami przyjaciele ją otaczają :-/ i istoty oddane 🙂 Ja Wam , Ziemniaku, proponuję zrobić chórek do Pańciowego śpiewania – od razu jej się polepszy!

    • Megana pisze:

      Mówiąc sama mam na myśli, że futra nie komentują „Na jowisza, strasznie wyjesz” i „czy ty musisz śpiewać w kółko to samo?” i nie pytają „coś mówiłaś?”
      Moje zwierzaczki są bardzo wyrozumiałe, na szczęście.

  3. ~Kropkaa pisze:

    🙁 🙁 nie to nie może być prawda !!!! Tak mi przykro .

    • Megana pisze:

      Moś od początku był problematyczny, niestety. Sama wiesz, ile się z nim najeździliśmy do różnych wetów. Jeśli kroplówki będą mu pomagać i jeśli będzie pozwalał je sobie robić, to ma szansę na jeszcze trochę niezłego czasu.
      O ile nie przyplącze mu się coś nowego. :/
      Dziś dostaliśmy dla Mosia chrupki renal i nawet mu smakują.

  4. ~Kropkaa pisze:

    Wiem Meg , dużo dla niego robicie , wielkie dzięki, będe trzymała kciuki , kroplówki nie są na pewno przyjemne dla kota, ale mam nadzieje, że wszystko się ułoży ….. , przynajmniej chce w to wierzyć

Skomentuj ~tsultrim-morelowa Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *