Mamy w domu wścieklicę z diagnozą.

Kot zajechał z kaftanem do założenia i czterema bitymi kartkami opisu przeprowadzonych działań, a wpisy zrobiło pięciu lekarzy w dwóch przychodniach. Zapchał się trawą i włosami i chyba wystarczyło zrobić płukanie żołądka, no, ale dzięki operacji została obejrzana trzustka, a potem zrobione testy, które wyszły dodatnio, co oznacza zapalenie tejże.
Sielawka jest w stanie takiego wkurwu, że już w szpitalu zdążyła sobie wyjąć wenflon i wyjść z kaftana. „Znaczy, raczej przeżyje” – ocenił ZPo, ocierając krew z rąk i pot z czoła w trakcie żmudnego i niebezpiecznego procesu wdziewania kaftanika na kota po raz kolejny.
Jutro kotecek rano ponownie zostanie oddany do szpitalika, albowiem stanowczo odmawiamy podawania jej kroplówek – jeszcze życie nam miłe.
Na razie kosztowało nas to osiem stówek, a to początek leczenia.
„Z uwagi na wiek i stan kotki rokowania są ostrożne” – tak napisane jest na końcu wypisu.
Na razie Sielawka usiłuje wyjść razem z drzwiami…

Ten wpis został opublikowany w kategorii Pańcia osobiście i oznaczony tagami . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

0 odpowiedzi na Mamy w domu wścieklicę z diagnozą.

  1. ~tinga pisze:

    Charakterna kitka! Teraz niech tylko zdrowieje i nie zeżre lekarzy od kroplówek, bo jeszcze by jej zaszkodzili 😉
    Trzymamy kciuki Sielawka!

  2. ~Nemi pisze:

    Oj.. bardzo trzymamy. Za wszystkich !

  3. ~Kropkaa@op.pl pisze:

    o 🙁 bidulka, a ile Sielawka ma wiosen bo nie pamiętam ?

  4. ~Walabia pisze:

    Żyć będzie!

  5. ~pozytywka pisze:

    i jak?

  6. ~Siean pisze:

    Oj… Kciuki i za Sielawkę, i za Pańciów.

Skomentuj Megana Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *