A tymczasem w manufakturze Megany…

Jakoś trudno zacząć na nowo. Niby rączki świerzbią, ale opadają jednocześnie. A w głowie za dużo na raz.
No nic, na początek proste pomalowanie i oklejenie:

Potem udało się wykończyć – nareszcie! – chociaż jedną bransoletkę. To po prostu dramat, jak trudno jest dobrać w jednym sklepie wszystkie potrzebne końcówki i zapięcia i inne duperele.
I jakże irytujący jest fakt, że fotka z lampą …

wygląda całkiem inaczej niż bez lampy.

Poza tym, zrobiłam i sprułam, albowiem oczywiście pomyliłam się przy nawlekaniu. Ja nie wiem, jak dziewczynom się udaje nie pomylić przy kilometrowych wzorach, naprawdę. Ponieważ potrzebuję jakiegoś drobnego sukcesu, na razie pozostanę przy wzorach prostych, a nawet, rzekłabym, prostackich. Na szczęście uroda koralików ratuje wiele. A najprzyjemniejsze w tej całej zabawie jest wybieranie tychże.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Manufaktura. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

0 odpowiedzi na A tymczasem w manufakturze Megany…

  1. ~pozytywka pisze:

    mnie to zawsze dech zapiera, jak widzę owoce pracy z Manufaktury Megany pochodze
    i od razu mam okropne wyrzuty sumienia, że wszystkie moje zabawy zarzuciłam, a różne przydasie, w stertach leżą i się kurzą
    na podłodze leżą, bo te francowate koty pozrzucały

    Ale bransoletki, to wyższa szkoła jazdy
    szacun
    i te sprawy

    • Megana pisze:

      A propos leżą i a propos francowate koty – komodę, komodę, królestwo za komodę!!!

      • ~pozytywka pisze:

        takiej, jak ty chcesz, nie mam
        mam w cholerę różnych małych komódek
        dwie fajne z ikei z płytkimi szufladami, więc nie trzeba grzebać – tylko ma się jednowarstwowo poukładane
        co z tego, skoro sterty osunięte leżą pokotem, bo francowate pokoty zrzuciły
        a rączko już dawno opadły
        tak

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *