Jakoś trudno zacząć na nowo. Niby rączki świerzbią, ale opadają jednocześnie. A w głowie za dużo na raz.
No nic, na początek proste pomalowanie i oklejenie:
Potem udało się wykończyć – nareszcie! – chociaż jedną bransoletkę. To po prostu dramat, jak trudno jest dobrać w jednym sklepie wszystkie potrzebne końcówki i zapięcia i inne duperele.
I jakże irytujący jest fakt, że fotka z lampą …
wygląda całkiem inaczej niż bez lampy.
Poza tym, zrobiłam i sprułam, albowiem oczywiście pomyliłam się przy nawlekaniu. Ja nie wiem, jak dziewczynom się udaje nie pomylić przy kilometrowych wzorach, naprawdę. Ponieważ potrzebuję jakiegoś drobnego sukcesu, na razie pozostanę przy wzorach prostych, a nawet, rzekłabym, prostackich. Na szczęście uroda koralików ratuje wiele. A najprzyjemniejsze w tej całej zabawie jest wybieranie tychże.
mnie to zawsze dech zapiera, jak widzę owoce pracy z Manufaktury Megany pochodze
i od razu mam okropne wyrzuty sumienia, że wszystkie moje zabawy zarzuciłam, a różne przydasie, w stertach leżą i się kurzą
na podłodze leżą, bo te francowate koty pozrzucały
Ale bransoletki, to wyższa szkoła jazdy
szacun
i te sprawy
A propos leżą i a propos francowate koty – komodę, komodę, królestwo za komodę!!!
takiej, jak ty chcesz, nie mam
mam w cholerę różnych małych komódek
dwie fajne z ikei z płytkimi szufladami, więc nie trzeba grzebać – tylko ma się jednowarstwowo poukładane
co z tego, skoro sterty osunięte leżą pokotem, bo francowate pokoty zrzuciły
a rączko już dawno opadły
tak