Jak powinno codziennie być.

Ziemniak nadaje.
Drogie ciotki i ewentualnie zabłąkani wujkowie. Pańcia kazała powiedzieć, że niektóre tak marudzą, że dobra, tu będzie wszystko, nawet reklamy bazarków forumowych, a co.
I dobrze wam tak.
Natomiast pańci niedobrze – jutro poniedziałek i pańcia pyta, dlaczego każdy poranek nie może wyglądać tak:

I trwać od ósmej do dwunastej, zawierać w sobie przyjemne śniadanko numer jeden, kawusię, potem śniadanko numer dwa, gazety takie i śmakie…?
Potem można pojechać na miły obiadek a popołudnie spędzić w miejscu trochę zatłoczonym, ale tam tłok raduje pańciowe serce, albowiem napełnia ją nadzieją, że duch w narodzie nie ginie. Z miejsca owego przywozi się łupy…

…choć nie co dzień Święto Lasu, innymi słowy nie co dzień kolega oddaje długi i dzięki temu pańcia trochę znienacka dysponuje gotówką.
Co prawda pańcio, który sam lekkomyślnie pańci zaproponował, że zostawi ją w Empiku na czas swojego meczu… bardzo nieprzemyślana decyzja, bardzo! Więc pańcio dopytywał się nerwowo czy będzie co jeść do końca miesiąca, na co pańcia uprzejmie wyjaśniła, że wczoraj kupiła 60 kg psiego żarcia, co pańcio powinien zauważyć, skoro zapłaciła jego kartą. O tak, owszem, pańcio zauważył. A na retoryczne pytanie „coś ty tam kupiła…?” pańcia natychmiast bardzo przygnębiona wyjaśniła, że dużo więcej NIE kupiła. Nie kupiła więcej Pratchetta, choć było dużo, nie kupiła nic Clarksona, chociaż go kocha bardzo, nie kupiła autobiografii Hawkinga, nie kupiła żadnej z tych przyjemnie leniwych książek o Toskanii/Prowansji, nie kupiła historii Angli Daviesa, no, ale po prostu nie było, nie kupiła nic Merqueza – ale powiedzmy sprawiedliwie, że uznała go za zbyt przygnębiającego. Na co pańcio z pewnym obrzydzeniem dźgnął książkę z wierzchu pytając co to ma być.
„No, właśnie tylko po Colette chciałam tam wpaść” odparła pańcia beztrosko.
Pańcio wieczorem się trochę zemścił, co chwilę odrywając pańcię a to od Klaudyny, a to od halowych mistrzostw świata w lekkiej atletyce i opowiadając o Czaku N.
„Wiesz, że Czak Noris potrafi kopnąć z półobrotu cyklopa między oczy?”
„Wiesz, że Czak Noris potrafi trzasnąć drzwiami obrotowymi?”
„Wiesz, że Czak Noris szybciej stoi w miejscu, niż ty biegasz?”
„Wiesz, że Czak Noris potrafi wyjść jutro a wrócić wczoraj?”
… i tak dalej, znacie to, ciotki na pewno. Pańcia zaznacza, że nie ma pojęcia, dlaczego akurat teraz pańcio wpadł w norrisowy ciąg!
Może to przez to, że pańcio ważył i liczył i zapisywał. Bo będziemy odrobaczani. Ciekawe notatki robił, trochę słabo widać, ale nich ciotki zwrócą uwagę na ostatnią pozycję, ciekawe, kogo miał na myśli…

…i tak liczył i liczył a w końcu wyszło mu, że tego specyfiku jest za mało na wszystkie koty…

Ten wpis został opublikowany w kategorii Ziemniaczane puree. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

0 odpowiedzi na Jak powinno codziennie być.

  1. ~pozytywka pisze:

    baaaardzo cichutko nadmienię, że starczyłoby jeszcze na co najmniej 2 praczety, jakbyś nie karmiła Książkowego Potwora i zakupy zrobiła np, w bonito.pl .
    To NIE jest reklama.
    To sprawdzona opcja.
    Można zamówić w necie, odebrać osobiście (w Warszawie 4 punkty odbioru) i nawet zapłacić przy odbiorze, co nie podnosi ceny. A czas realizacji mają iście ekspresowy.
    Ale ja to cichutko szepczę, bo dawniej sama dostawałam takich napadów kompulsywnego nabywactwa w stacjonarnych sklepach ze strawą duchową 😀

    • ~Megana pisze:

      Uprzejmie donoszę, że jeszcze tak kompletnie nie zgłupiałam. Rzeczywiście rzuciłam się na Colette, ale cała reszta to 20% zniżki na milutki kupon rabatowy a Davies miał promocję 50%.
      Nie mniej adresik wart zapamiętania.

      • ~pozytywka pisze:

        Davies 50%!
        teraz to już mię żółć do reszty zalała
        (praczety i Koletty u mię wszystkie są, ale Daviesa przeboleć nie mogię, no)
        ale żem panna uboga, to raczej przypuszczam, iż wątpię, żeby zanabyła
        (że też żaden kolega nie wisi mi forsy, tylko koleżanka akurat, co ma jeszcze mniej :-/ )
        ale bonito, polecam szczerze

  2. ~Szalony Kot pisze:

    Ja Pratchetta kupuję w jakimś tam sklepie, w którym robią specjalnie na niego promocję -15%. I jak robią, to kupuję 6-7 książek, bo chcę mieć wszystkie, a póki co jestem w połowie… ale przeczytałam już dawno, zeby nie bylo, teraz dla TŻta kupuję. I dzieci.

    • ~Tsultrim pisze:

      Ten sklep, to jakaś sieć?
      Od jakiegoś czasu kupuję w internetowym matrasie. Taniej niż zamówić w stacjonarnej księgarni, a jak sie napisze jakąś recenzję to się dostaje rabat 5%. Odbiera się we wskazanym miejscu, oczywiście bez opłat za przesyłkę.
      Też zbieram Pratchetta , ale pomału mi idzie.. 🙁

      • ~Megana pisze:

        Wiecie, ja nie wszystkie Pratchetty kocham.Więc nie mam przymusu posiadania wszystkiego. Chcę cykl o Straży (albowiem kocham się nieustająco w Marchewie) o wiedźmach, no i o
        Śmierciu. Pozostałe wybiórczo. Taki „Ostatni Kontynent” w ogóle mi nie podszedł. Na dodatek Pratchett zaczął nowy cykl, a podobnież ciężko chory od jakiegoś czasu, więc trochę mnie zadziwił…

        • ~tinga pisze:

          A jam od niedawna szczęśliwą posiadaczką całego Świata Dysku i oboczności Pratchettowych 🙂
          Końcówkę w bonito kupowałam, że tak wzmocnię przekaz!

        • ~Tsultrim pisze:

          Pratchett chory. Nie do wyzdrowienia :(. Nowy cykl.. 'Długa ziemia’ – super pomysł, zupełnie nie pratchettowska, choć jeszcze widać, że miał 'głos’. II cz. 'Długa wojna’ z Pratchettem ma tyle wspólnego, że jest jego nazwisko na okładce. Zupełnie niepotrzebnie gruba. Nie po pratchettowsku i bez sensu.
          Straż, straż! TAK! I wiedźmy!
          I tylko w tłumaczeniu Cholewy.

  3. ~Walabia pisze:

    Kup czytnik, nadprogramowe zakupy łatwo się ukryją :))

  4. ~tinga pisze:

    Ale my tu gadu, gadu, a ja dalej nie wiem ile waży Generał i dlaczego Fistaszka tak obrażono 😉 (o ile to był Fistasz, bo wagowo tylko on pasuje. Pasuje, nie pasuje?)

  5. Megana pisze:

    Kocioł najgrubszy. Celina najchudsza. Spostponowany Fistasz oczywiście. Pańcio chyba znowu oglądał Złoto Dezerterów czy coś takiego, w każdym razie tam taka papuga jest, co woła Idiot! idiot!
    Ciekawe, że Fistasz nie wygląda grubo, a Ziemniaczek jest przyjemnie tłuściutki, a ważą tyle samo.

  6. ~fenek pisze:

    Prachett ech,
    Czytalam w polnoc sie odzieje i ta seria z Tiffany Obolala tez mi sie podoba
    Ja w selgrosie kupilam za polowe ceny przed swietami! Ale mieli tylko to. Gdzie mozna kupic pratchetta w orginale po angielsku znaczy sie?

Skomentuj ~Szalony Kot Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *