Ci co już na morzu.

KAPITAN FUK [’] lat 18, nowotwór

BURAS[’] nerki. Eh, to był niezwykły kot. Wszystko rozumiał.

STAŚ STASZEWSKI [’] lat ok 18, nowotwór i ogólnie bardzo zła kondycja. Jakaś zupełnie dramatyczna historia, znaleziony w Milanówku, operowany tam w schronie, był u nas bardzo krótko, po operacji nawrót nowotworu.

 

 

MUNIA, MUNIEK STASZCZYKÓWNA,[’] lat nie wiadomo ile. Trafiła do nas po zmarłej pani jako kotka dwuletnia, bezzębna. W trakcie choroby oceniana na lat przynajmniej dziesięć. Straszny dzikus, oswajała się bardzo powoli. Nie zdążyła do końca.
Munia odeszła nagle 27 stycznia 2012 roku. Torbiele na nerkach były już zbyt duże a zmiany zbyt zaawansowane.

KARTOFEL [’] zwany na początku Felixem, które to imię było większe od niego. Dlatego naturalną koleją rzeczy od Felka przeszło do KartoFelka von Ziemniaka. Zwany też monsieur Alphonse. Był po prostu samą słodyczą z trudnym charakterem, wielkości spasionej morskiej świnki, z trudem się turlał na pokrzywionych wiekiem krótkich łapinach. Odkuty z mroźnej ulicy w Malborku przyjechał do nas z ciocią Ifciastu w styczniu 2011. Oceniony na lat ok 16 – 17, głuchy jak kartofel, mistrz puszczania bąków.
Od stycznia 2012 strasznie chudł. Wyniki badań miał dobre, a jak na swój wiek nawet bardzo dobre, jadł za trzech, kupy modelowe. Przypuszczamy, że umarł po prostu na starość.
Kartofel odszedł 26 maja. [’]

TRABANT [’] cholernie krótka, wyjątkowo nieszczęśliwa historia. Kot bardzo chory na serce, wet uprzedzał, że może umrzeć w każdej chwili, ale przyjechał do nas ustabilizowany dzięki Myszy. Drugi w moim życiu kot, który nie umarł mi na rękach, symbolicznie ujmując, tylko po prostu wyszedł i nie wrócił. Dostaliśmy tylko telefon od sąsiadki dwie ulice dalej, że znalazła takiego kota i zakopała u siebie w ogrodzie.

Latem 2011 roku przybył do nas
LEON[’] Z polecenia cioci Apsy z warszawskiego Palucha. Oceniony wtedy przez weta na lat jedenaście, nie posiadał zębów, kulał na obie przednie łapy, i zamiast podtrzymywać tradycję ładnych inaczej, niepokojąco podnosił średnią urody.
Wzięty jako brytan do budy, oczywiście okazał się pieszczochem, łagodnym tchórzykiem i przyjacielem całego świata.
Lata leciały… Leon przestał chodzić na spacery a nawet czasem nie dochodził na taras i trzeba było lecieć z mopem. Potem zaczął kuleć na wszystkie łapy…
Leon odszedł w marcu 2014 roku, kompletnie sparaliżowany…

PROTAZY[’] Pseudonim Księciunio, Władysław Opolczyk. Kot ok lat 14?, przyjechał do nas jesienią 2010 za podpuszczeniem dziewczyn z opolskiego schroniska, zwłaszcza cioci Boo. Kotecek z charrrrakterem. Żaden pieszczoch, co to to nie. Ponieważ Teżet miał do niego słabość i wciąż ponawiał próby miziania się z kotkiem, zużycie wody utlenionej gwałtownie wzrosło.
Księciunio był mistrzem w robieniu min i pozowaniu, pewnie dlatego ma najwięcej fotek. Ostatnio nawet mu się nie chcialo dać nikomu w … w eee… w pióra. Zajmował się się głównie spaniem i rozwalaniem się na naszym łożu

Odszedł wiosną 2014 roku na FIVa. Albo FIPa.

Na razie jedyna kobietka, czyli nieustająca panna wieczna dziewica
GABUNIA, zwana też Niunią, Szczurem, Siupeczkiem i tak dalej.
Znaleziona przy ulicy Ostrobramskiej w deszczowy ranek styczniowy 1998 roku. Teżet ofiarnie wczołgał się pod krzak, by ją wyciągnąć, nie bacząc na fakt, że jest w garniturze i płaszczu wytwornym.
Gabunia jest upiornie hałaśliwa, zazdrosna i ogólnie nieznośna. Kocha tylko pańcię.
Gabunia miała wyciętego guza na listwie mlecznej, ma usuniętą macicę i całą resztę, przeszła ostre zapalenie wątroby a we wrześniu 2012 wylew. Powoli dochodzi do siebie, choć wygląda na to, że nie dowidzi na jedno oczko i niedosłyszy na jedno ucho. Trochę jej się miesza w biednej głowinie.
Edit:
Gabunia w lipcu 2014 cudem wyrwana przez Juniora śmierci z paszczy podczas naszego urlopu, ciężko chorowała na mocznicę, odeszła 13 października 2014.
Po szesnastu latach i dziewięciu miesiącach wspólnego życia. Była dla mnie kimś zupełnie wyjątkowym i tej dziury nie da się zacerować nigdy.

MOSIEK z Mosznej spod Opola. Znaleziony w ostatniej chwili, umierał z głodu wśród dobrych ludzi, którzy karmili go kiełbasą i nikt nie zauważył, że kot ma tak chore dziąsła i zęby, że nie może jeść. Zaleczony, odkarmiony i przywieziony do nas przez ciocię Alę, zwaną Kropkaa. Niestety, wciąż się użeramy z plazmocytarnym zapaleniem dziąseł.

MOSIO odszedł w listopadzie 2014.

KRÓLEWNA SIELAWKA. Haha. Tyle w temacie „królewna”. Kawał cholery to jest. Kotka z Mazur, a konkretnie ze stacji hydrobiologicznej w Mikołajkach, wyrwana wronom z dzioba jako małe kocię w roku 2000. Na starość na szczęście przestała być łowna. Za to jest wciąż szczającą na schody mendą. Kocha pańcia, a pańcio ją.


Sielawka po zapaleniu trzustki przeżyła jeszcze pół roku, odeszła w styczniu 2015.

Fistaszek, chory na serce alegrik, jako 14latek przybył do nas z Palucha. Z początku zajmował się rozkopywaniem ogrodu i pilnowaniem pańci, na którą miał nastawiony radar w główce. Pod koniec życia zamieszkał we własnym świecie. Odszedł po dwóch i pól roku mieszkania z nami.

 
DUPENCJA. Szalenie skomplikowana historia, której sprężyną znowu jest ciocia Never. Dupencja to nie staruszek, – ma lat ok siedmiu – ale kot niedoróbka, zatkany wyciągnięty z Palucha w ostatniej chwili. Kocica nie ma tyłu. Konkretnie odbytu. Skutkuje to znajdywaniem kup w nieoczekiwanych i zazwyczaj niepożądanych miejscach. Na szczęście, póki trwa lato, jest kotem ogródkowym. To znaczy wpada zjeść i na noc.

Dupencja zginęła tragicznie, zagryziona najprawdopodobniej przez lisy, na początku lipca 2015 roku.

BLUE. Zaprotegowany przez ciotkę Apsę i przez Nią przywieziony z Palucha w listopadzie 2014. Prawdziwy wilk, ślepawy, głuchawy, ale po wykąpaniu naprawdę czarny! Chudy mimo spożywania posiłków cztery razy dziennie, co może i dobrze, bo tylne nóżki plączą się artystycznie. Oceniany na jakieś 14 lat. Serio, serio.

Blue odszedł we śnie jesienią 2015 roku.

PHOEBE, mała, ale dzielna mamusia bardzo hałaśliwego synusia. Mieszkała z nami tylko rok, bowiem mimo opanowania guzów na listwie mlecznej i chorej wątroby, nie daliśmy rady nerkom.
Phoebe po operacji listwy mlecznej, przepukliny i sterylce

Odeszła w wieku lat mniej więcej czternastu

FILOZOF.
Pies obecnie ponad siedemnastoletni, niewidomy, z alei ślepców na warszawskim Paluchu. Pies o charakterze idealnym, wstrząsająco gościnny i sympatyczny. Wyciągnięty ze schronu za podpuszczeniem cioci Never, zamieszkał u nas w lutym 2010 roku.


Filozof odszedł jesienią 2018 roku po naprawdę długim i niekłopotliwym życiu.
Psi ideał…

CELINA. Celina to kot zagadka. Poprzedni właściciel ją przyniósł do weta z nakazem uśpienia, bo mu się znudziła. Traf chciał, że następnym klientem był mój ojciec i w ten sposób Celina trafiła do mnie. Ma około 11 lat i bardzo skomplikowany charakter. Kot przeciąg o atłasowym futerku. Nigdy nie wiadomo, co jej strzeli do głowy.

Celina odeszła latem 2017 roku, po bliskim spotkaniu z ruchliwym wilkiem Ramzesem. Teoretycznie nie zrobił jej nic złego, ale stres okazał się zbyt wielki. Sypnęło się w kocie wszystko…

Zaczynamy od nowego gospodarza, czyli
ZIEMNIAKA.
Ziemniak w chwili przybycia został oceniony na lat siedem, a przyjechał do nas z przechowalni w Jedliczu. Został tak nazwany na pamiątkę Kartofla, bo miał być takim drugim kartoflem, miał być malutki, starutki i trochę ślepy na dodatek. Jak już dziewczyny z ciotką jasdor na czele wyciągnęły go z rzeczonej przechowalni, okazało się, że jak w tym ruskim dowcipie – nie mercedesy, tylko rowery i nie rozdają tylko kradną, i tak dalej, znacie to, nie? Innymi słowy Ziemniak jest rześkim wiejskim włóczykijem w sile wieku, energia go rozpiera, optymizm mu tryska uszami, wzrok ma sokoli, i codziennie dzikim pędem obiega dom dookoła pięć razy. Potem może iść na spacer. Resztę staruszków wprawia w poirytowany podziw z domieszką niechęci, ale jak tu było powiedzieć mu, że jest dla nas za młody i ma wracać do schronu? No my psów nie oddajemy, każdy po dwóch dniach jest już nasz bez gadania. To jest jakieś wytłumaczenie, dlaczego nigdy nie będziemy domem tymczasowym.
Przez te lata u nas się postarzał, trochę oślepł, trochę ogłuchł…


Na początku marca 2018 roku u Ziemniaka zdiagnozowano nowotwór kości czaszki. Przeżył jeszcze ponad dwa miesiące, odszedł 26 maja. Dokładnie w rocznicę śmierci Kartofla…

KRYZYS. Przyjechał z Krakowa wraz w kumplem Ramzesem. Bardzo ofutrzony, bardzo już stary i bardzo mądry pies. Spędził z nami rok z kawałkiem. Odszedł z powodu guza na śledzionie.

W wyniku rozmaitych towarzysko-kocich nieporozumień i zbiegów okoliczności, poza tym, dom bez kota pręgowanego to jak dom bez kotów… zatem we wrześniu 2015 roku przybył do nas BARBAROSSA. Ostatnie półtora roku spędził na DT u cioci Agneski w garażu, przedtem był leczony po odłowieniu z ulic Otwocka. Z początku wiecznie wściekły, ale też zaciekawiony sytuacją, potem zadziwiająco mądrze podchodził do wszelkich nowości. Większości starych rezydentów spuścił łomot, okienko opanował szybciutko, od razu wiedział, że porządny kot śpi z państwem w łóżku i na koniec okazał się jedynym kotem, który ma ochotę się bawić i w rezultacie został Barbusiem. Oceniany na jakieś osiem lat. Chyba.

Barbuś odszedł w lutym 2018

SZARUSIA, SZYSZECZKA, SZUSZUNIA. Kot odziedziczony w skomplikowanej sytuacji rodzinno-towarzyskiej. Urodzona w 2000 roku na razie wciąż nie zamierza się starzeć. Niezależna włóczęga, nie wątpię, że dożywia się po sąsiadach. Niedwuznacznie daje nam do zrozumienia, że możemy jej naskoczyć na pukiel.

Szyszka odeszła po osiemnastu latach spokojnego życia, 25 lutego 2019 roku. Trochę chorowała, ale zabił ją na koniec udar.

Oto kolejny kartofel, ze schroniska w Pile, czyli Bulwieć (w schronie Iwanek)

Bulwieć odszedł w czerwcu 2019. Chłoniak i guz na śledzionie.

GENERAŁ. Przyjechał do nas z Kielc, ponieważ w Kielcach robił kocioł avec balia i mnóstwo hałasu. Bo na świeże powietrze go tak ciągnęło. Oczywiście, jak tylko się u nas zadomowił, świeże powietrze przestało go interesować i zajmuje się spaniem na naszym łóżku niezależnie od pogody na zewnątrz. To latem. Zimą ugniata oparcie fotela przed kominkiem. Z ostatniej chwili – tłucze się z Pazurkiem/Kociołkiem tylko futro fruwa.

Gienio miał anemię, chorował na nerki, odszedł w marcu 2019 roku

 
Oczywiście, musimy wspomnieć jeszcze psa Wacława, suczkę Ive,  koty – Siostrę Irenę, Puszkę, Okocimia, Pierdułkę, Czmycha, Czereśniaka, Dziewiątkę i Jedenastkę… I to wszystko jeszcze w mieszkaniu w bloku!

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii i oznaczony tagami . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

0 odpowiedzi na Ci co już na morzu.

  1. ~Tsultrim pisze:

    A, jest miejsce do chwalenia !
    Cieszę sie , że się tu znalazłam 🙂

  2. ~kciuk pisze:

    Ciocia kciuk się melduje 😀

  3. ~Carmen pisze:

    Ciotka Carmen też jest i dziękuje za zaproszenie:)
    Czekam na aktualne zdjęcia Kocich Dziewczyn w akcji i uściski dla Gienia!!!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *